Mógł trafić do Lecha zamiast Muhara. Teraz Augustyniak błyszczy w Rosji. Wkrótce transfer?
Rok temu, po spadku z Ekstraklasy z Miedzią Legnica, pytały o niego polskie kluby. Ostatecznie albo słyszał, że jest za słaby, albo kilkaset tysięcy euro okazywało się ceną zbyt wysoką dla słabszych ligowców. Dziś Rafał Augustyniak błyszczy w lidze rosyjskiej i Ural Jekaterynburg może zamienić wkrótce na silniejszy klub.
O tym, że kluby w Polsce mają problemy z oceną potencjału zawodnika na tle słabo spisującej się drużyny, w której występują, przekonywaliśmy się wielokrotnie. Do tego worka można wrzucić Augustyniaka, który mimo że w Miedzi wyglądał bardzo dobrze, nie znalazł zatrudnienia w silniejszych klubach po spadku zespołu z Ekstraklasy. Konkretnie spotkała się tylko Legia, ale jego pozyskanie uzależniała od transferów wychodzących. Pytał Lech, ale zdyskwalifikował go sportowo i ostatecznie sięgnął po Karla Muhara. Pytały mniejsze zespoły, ale nie mogły pozwolić sobie na ten transfer finansowo.
Ostatecznie 26-latek wyjechał do rosyjskiej Premier Ligi, która miała zweryfikować jego umiejętności. Czas pokazał, kto miał rację - Muhar nie jest potrzebny przy Bułgarskiej. „Super Express” podał, że pozbyłby się go za 400 tysięcy euro. A na Polaku Ural może zarobić za chwilę poważne pieniądze. Jeśli zdecyduje się w ogóle na jego sprzedaż.
W sezonie 2019/2020 Augustyniak miał najwięcej przechwytów w całej lidze - 140. Był drugi pod względem wygranych pojedynków - 290 (57 procent). Z kolei po pierwszej kolejce nowej kampanii zaimponował rozegraniem. Zaliczył 104 celne podania (98 procent skuteczności). Polak jest jednym z ulubieńców kibiców. Wielokrotnie był wybierany na podium najlepszych piłkarzy miesiąca. Uhonorowano go także na zakończenie poprzednich rozgrywek. Okazał się tanim i ważniejsze – celnym transferem.
Gdy wybierał Jekaterynburg, przy granicy z Kazachstanem, miał minimalne wątpliwości. Trzy tysiące kilometrów od domu. - Chyba biegają tam niedźwiedzie – śmiali się znajomi. Narzeczona, a od miesiąca żona, też miała swoje obawy. Jednak pod względem sportowym i finansowym wskakiwał na zupełnie inną półkę. Przed podpisaniem kontraktu delegacja z klubu przyjechała do Polski. Pokazała, że im zależy. Rozwiała obawy. Piłkarz odrzucił oferty z Turcji i Izraela. Spakował walizki i wyjechał na wschód.
Trener Dimitrij Parfjenow od razu na niego postawił. Augustyniak zdał egzamin i stał się filarem w środku pola. Do tej pory rozegrał 34 mecze. Strzelił dwa gole i zaliczył dwie asysty. Na własnej skórze przekonał się, że podjął właściwą decyzję. Ural jest bardzo dobrze poukładany. Ma ładny stadion - spuściznę po mistrzostwach świata. Do tego dwa boiska treningowe z naturalną murawą, jedno pełnowymiarowe ze sztuczną umieszczone pod wielkim balonem. Na mecze lata czarterami.
Z Polaków grających w Rosji w tym momencie chyba tylko Grzegorz Krychowiak zbiera lepsze recenzje. W rankingach wysoko jest Maciej Rybus. Sebastian Szymański świetnie rozpoczął nowy sezon zaliczając, właśnie przeciwko Uralowi, dwie asysty. Inne kluby widzą potencjał środkowego pomocnika. Już zimą miał zapytania z innych klubów, ale na zmianę po pół roku byłoby chyba za wcześnie.
A teraz? Kto wie. Okienko trwa do października. Do tego czasu Augustyniak może rozegrać jeszcze osiem meczów, choć tak naprawdę nie potrzebuje już okna wystawowego. Jego potencjał w Rosji już dawno został dostrzeżony. Nie tak jak w Polsce, gdzie machnięto ręką. I dziś mogą jedynie żałować.
Zawodnik ma ważny kontrakt do 2023 roku, ale mało prawdopodobne, że go wypełni. Oprócz zainteresowania z Premier Ligi coraz częściej pytają silne marki z zachodniej Europy. Augustyniak pokazał, że ciężka praca popłaca. Bez wielkiego rozgłosu robi swoje. I pnie się konsekwentnie w górę.