Mocne słowa kandydata na prezesa PZPN. "To akt słabości, zachowanie poniżej krytyki"

Marek Koźmiński zdradził zaskakujące szczegóły ostatniego spotkania polskich działaczy. Udzielił on wywiadu dla portalu "Interia".
Kandydat na prezesa PZPN wrócił do sytuacji z wtorkowych wyborów wiceprezesa ds. piłkarstwa amatorskiego. Delegaci zdecydowali się opowiedzieć za Adamem Kaźmierczakiem, który był popierany przez Cezarego Kuleszę, głównego kontrkandydata w rywalizacji o miano następcy Zbigniewa Bońka.
- We wtorek byłem w siedzibie Polskiego Związku Piłki Nożnej, gdy wybierano wiceprezesa ds. piłkarstwa amatorskiego. Chciałem się spotkać z "baronami" polskiego futbolu, żeby się im zaprezentować i porozmawiać. Ku mojemu zdziwieniu, nie zostałem jednak wpuszczony na salę - zdradził Koźmiński na łamach "Interii".
- Odczytuję to jako akt słabości, obawy w stosunku do mojej kandydatury, jako akt dziwny i nieelegancki oraz zachowanie poniżej krytyki. Dlaczego tak się wydarzyło? Odsyłam do zainteresowanych, żeby to wytłumaczyli - kontynuował.
- Pokazano opinii publicznej, że coś złego się dzieje w polskim związku. Przez dziewięć lat nigdy takiej sytuacji nie było. Przez dziewięć lat było to gremium, które się dogadywało, wspólnie zarządzało. Jestem zaskoczony tym, co się wydarzyło. Problem jest i to duży - dodał.
Koźmiński pod żadnym pozorem nie zamierza jednak rezygnować z udziału w wyborach. 50-latek powalczy o fotel prezesa PZPN.
- Marek Koźmiński nadal jest kandydatem. Środowisko zdecyduje, kto zostanie nowym prezesem. Do 18 sierpnia pracujemy z naszymi delegatami, wyborcami, osobami, które będą decydowały - zapewnia działacz.