Mioduski opowiedział o skandalu w Alkmaar. "Z tego zrobił się zapalnik"
W zeszłym roku bardzo głośno było o tym, co wydarzyło się po meczu AZ Alkmaar z Legią Warszawa. Na kanale Biznes Klasa o szczegółach tamtego konfliktu opowiedział sam Dariusz Mioduski.
"Wojskowi" spięli się w Holandii z ochroną oraz miejscową policją. W efekcie Josue oraz Radovan Pankov spędzili noc na komisariacie. Dariusz Mioduski próbował bezskutecznie załagodzić całą sytuację.
- Emocje się wylały. Cała sytuacja była wynikiem iluś rzeczy, które się działy w ciągu dnia, ewidentnego podejścia dyskryminacyjnego w stosunku do Polaków tam. Rozumiem, że nasi kibice mogą mieć pewną reputację, czasem można się ich obawiać itd., natomiast to, co tam się działo, co robiła policja, było naprawdę nieprzyjemne - wspominał Mioduski.
- Na końcu zapalnikiem był jakiś gościu z ochrony. Po przegranym meczu, gdzie byliśmy wkurzeni, prawie o północy, mieliśmy samolot o 8 rano po to, żeby lecieć do Warszawy, bo mieliśmy grać bardzo ważny mecz z Rakowem, ci piłkarze po prostu chcą przejść do autokaru i on zaczyna wydziwiać, zamykać drzwi, wrzeszczeć, krzyczeć i z tego zrobił się zapalnik - opisywał.
- Byłem w szatni i jak widziałem, co się dzieje, to chciałem wyjść i uspokoić tę sytuację, mówiąc jako prezes klubu: "pozwólcie nam przejść do autokaru, opuszczamy stadion, wszystko jest OK, nie musi być żadnego problemu". A on woła policję szturmową i zaczyna się jatka - dodał.
Na kanale Biznes Klasa prezes i właściciel Legii wyraził opinię, że wydarzenia z Holandii rzutowały na cały sezon 2023/2024 - także, jeśli chodzi o PKO Ekstraklasę. Ogółem żałuje tego, co stało się w Alkmaar.
- Emocje były z naszej strony, ale one były wynikiem ludzkiej sytuacji, w której każdemu puściłyby nerwy. Żałuję, że to się stało. Uważam, że gdyby nie ta sytuacja, wygralibyśmy mecz z Rakowem i inaczej potoczyłby się cały sezon. Często w piłce tak jest, że przegrywasz mecz, którego nie powinieneś przegrać i wtedy zaczyna się pewna spirala. Czy żałuję swojej reakcji? Nie. Uważam, że po prostu byłem tam z drużyną, stałem w ich obronie i byłem częścią tego, co się działo. Nie chciałem pozwolić, by krzywda się stała naszym zawodnikom - zakończył.