O matko, co to był za transfer. Wisła Kraków oddała go bez żalu

O matko, co to był za transfer. Wisła Kraków oddała go bez żalu
Źródło: Łukasz Laskowski / PressFocus
Transferowa forma Wisły Kraków w ostatnich latach to totalna sinusoida. "Białej Gwieździe" niejednokrotnie zdarzyło się już pozyskać prawdziwych gwiazdorów, jednak równie często na ul. Reymonta trafiały spore niewypały. Jednym z nich był Jan Frederiksen. Tego ruchu nie dało się logicznie wytłumaczyć.
Po zdobyciu ostatniego mistrzostwa Polski w 2011 roku poziom sportowy Wisły Kraków zaczął mocno spadać. "Biała Gwiazda" pozbywała się najważniejszych ogniw, co w kolejnym sezonie zaowocowało zajęciem zaledwie siódmego miejsca w tabeli. Ambicje działaczy pozostawały na równie wysokim poziomie, lecz gorzej było z finansami. Postawiono wobec tego na lawinę bezgotówkowych ruchów.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jednym z piłkarzy, którzy trafili na ul. Reymonta przed rozpoczęciem kampanii 2012/13, był Jan Frederiksen. Z jednej strony lewy obrońca mógł pochwalić się intrygującym CV, miał za sobą grę w Feyenoordzie, FC Midtjylland czy Broendby. Z drugiej - poszukiwał klubu tygodniami, a podpisanie kontraktu z "Białą Gwiazdą" uratowało go od ostateczności: występu w turnieju dla bezrobotnych graczy.
Czym kierowali się sternicy Wisły Kraków, parafując umowę z 30-letnim defensorem? Trudno orzec. Już pierwsze mecze Duńczyka w nowych barwach uwidoczniły jego wyraźne braki w przygotowaniu technicznym i motorycznym. Na lewej stronie nie było jednak komu grać, wobec czego Frederiksen otrzymywał kolejne szanse. Zarówno od Michała Probierza, jak i jego następcy - Tomasza Kulawika.
Kolejne występy Frederiksena w trykocie "Białej Gwiazdy" nie przynosiły jednak pożądanej poprawy. Gracz regularnie zawodził oczekiwania kibiców Wisły: nie dobiegał do piłek, tracił posiadanie, popełniał proste błędy. Co bardziej pamiętliwi fani przypomną sobie jego kosztowną pomyłkę w prestiżowym spotkaniu z Lechem Poznań - gol Szymona Drewniaka zapewnił wtedy wygraną "Kolejorzowi".
Przed rozpoczęciem zimowego okna transferowego wszystko było już jasne. Zarówno członkowie zarządu, jak i sztabu szkoleniowego Wisły ocenili, że Frederiksen nie ma żadnych szans na poradzenie sobie w Ekstraklasie. W styczniu 30-latek został odprawiony przez "Białą Gwiazdę" po zaledwie 12 występach w lidze i Pucharze Polski. Rozwiązano z nim umowę za porozumieniem stron.
Frederiksen powrócił do ojczystej Danii, jednak i tam miał problem ze znalezieniem sobie nowego pracodawcy. Dopiero po kwartale z propozycją kontraktu odezwali się przedstawiciele Vejle-Kolding. Zarówno tam, jak i w Akademisk BK obrońcy nie udało się zawojować kraju. Po kolejnych nieudanych występach zakończył karierę w 2014 roku. Potem jedynie chwilowo wznowił ją w Graesroedderne.
Sympatycy krakowian nie mieli natomiast absolutnie żadnych powodów, by tęsknić za rosłym defensorem. Niebawem pod Wawelem zameldowali się Piotr Brożek i Wilde-Donald Guerrier, którzy zapewnili obsadę na pozycji Frederiksena na długie lata. I zostali od niego dużo lepiej zapamiętani.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.
Redakcja meczyki.pl
Michał Boncler13 Sep · 08:10
Źródło: Fakt / LoveKraków.pl / Transfermarkt

Przeczytaj również