"Medialna legenda. Jakiś tam temat się pojawił". Rzecznik PZPN zabrał głos w sprawie afery premiowej
Temat "afery premiowej" wraca jak bumerang. Teraz temat poruszył Jakub Kwiatkowski, który porozmawiał z Sebastianem Staszewskim z portalu "Interia.pl".
Chociaż od zakończenia mistrzostw świata w Katarze minęło już kilka miesięcy, temat "afery premiowej" wciąż jest aktualny. Sprawa odżyła po pamiętnym wywiadzie Łukasza Skorupskiego, który rzucił nowe światło na sprawę (więcej TUTAJ).
Wypowiedź bramkarza reprezentacji Polskiej skłoniła Roberta Lewandowskiego oraz jego sztab PR-owy do przerwania milczenia. Teraz zaś głośny temat poruszył rzecznik PZPN, czyli Jakub Kwiatkowski.
Team manager kadry jest postacią wyjątkowo ważną w całej historii. Pod koniec kadencji Czesława Michniewicza miał bowiem wygłosić mocne przemówienie na temat zachowania selekcjonera w "aferze premiowej".
- O wpół do trzeciej nad ranem w Katarze po meczu Argentyna - Polska doszło do wezwania przez Czesława Michniewicza liderów drużyny. Miałem wrażenie, że kapitan zespołu Robert Lewandowski był zażenowany tą sytuacją. To właśnie w tym momencie asystent Michniewicza, Kamil Potrykus został zobowiązany do zbierania numerów kont piłkarzy, aby przelew premii nastąpił jak najszybciej - miał powiedzieć Kwiatkowski, cytowany przez Romana Kołtonia.
Tym razem, już w wywiadzie dla Sebastiana Staszewskiego, rzecznik PZPN nieco złagodził cały przekaz. Stwierdził nawet, że kwestia afery jest wyolbrzymiona.
- Ta godzina urosła do rangi legendy. My po prostu o drugiej w nocy wróciliśmy ze stadionu do hotelu, tak było. Zanim się mecz skończył było około północy czasu lokalnego, później były wszystkie aktywności medialne, wywiady, konferencje prasowe. I zanim wróciliśmy do hotelu była druga w nocy. Później była kolacja, po której jakiś tam temat - wiadomo jaki - się pojawił. Ale na pewno nie było tak, że ktoś biegał po pokojach, kogoś budził, ściągał na spotkania. To medialna legenda - stwierdził dla kanału "Po Gwizdku".
Jednocześnie Kwiatkowski powstrzymał się przed oceną faktycznego zachowania wspomnianego Potrykusa. Podsumował to tylko jednym słowem: "pomidor".