Media: Kulesza nie chciał przepraszać za Stasiaka. Miał zupełnie inny pomysł na "rozwiązanie" kryzysu

Na światło dzienne wychodzą kulisy afery wokół obecności Mirosława Stasiaka w samolocie, którym reprezentacja Polski poleciała do Mołdawii. Cezary Kulesza początkowo nie chciał za to przepraszać.
Wyjazd reprezentacji Polski do Mołdawii zakończył się kompromitacją na każdym możliwym polu. Kadra przegrała z europejskim outsiderem 2:3, a media szeroko informują o żenujących kulisach wyjazdu.
Portal "WP Sportowe Fakty" ujawnił, że na pokładzie samolotu znalazł się Mirosław Stasiak. To biznesmen, który działał w futbolu na początku XXI wieku. Został skazany za ustawienie lub usiłowanie ustawienia 43 spotkań.
PZPN oficjalnie tłumaczy obecność Stasiaka zaproszeniem od jednego ze sponsorów - przyznała się do tego firma Inszury.pl. Według nieoficjalnych doniesień to tylko przykrywka, a skompromitowany działacz był gościem Cezarego Kuleszy.
Portal "Sport.pl" twierdzi, że PZPN szybko zdał sobie sprawę, że obecność Stasiaka w samolocie stanowi wizerunkowy kłopot dla federacji. Jedna z opcji rozważanych zakładała szybkie wystosowanie oficjalnych przeprosin.
Na to - jak twierdzi "Sport.pl" - nie zgodził się Cezary Kulesza. Prezes PZPN zdecydował się, by przeczekać niewygodną sytuację i nie podejmować w jej sprawie żadnych działań. Komunikat został wydany dopiero w następstwie publikacji mediów.
Inną kwestią jest treść oświadczenia opublikowanego przez PZPN. Związek zwalił w nim winę na niewymienionego z nazwy sponsora, co spotkało się z gniewną reakcją wielu jego partnerów. Okazało się, że ujęcie tematu w ten sposób nie spodobało też części pracowników PZPN.
- Niektórzy odradzali publikację oświadczenia w takiej formie, dodając, że to dolewanie oliwy do ognia - czytamy w "Sport.pl".