Media: Brat Grzegorza Krychowiaka sfałszował umowę z Jackiem Jaroszewskim? Nowe szczegóły ws. głośnej afery
W zeszłym roku media obiegła informacja o konflikcie lekarza reprezentacji Polski, Jacka Jaroszewskiego, z Grzegorzem Krychowiakiem. Obaj poróżnili się przy wspólnym biznesie. Teraz Przegląd Sportowy Onet ujawnia kulisy całej sprawy.
Bracia Grzegorz i Krzysztof Krychowiakowie oskarżyli Jaroszewskiego o oszustwo i podstępne przejęcie ich wspólnej firmy. Jak się okazuje, sprawa wygląda jednak zupełnie inaczej. Jaroszewski nie okradł wspólników - wręcz przeciwnie, wziął na siebie całe zobowiązania, a do końca lutego musi spłacić blisko trzy miliony złotych.
- Przejęcie Medkliniki (to spółka-córka bez żadnego majątku), a więc najpierw sprzedaż Tadeuszowi Fajferowi, a następnie odkupienie jej przez doktora Jaroszewskiego za 5 tys. zł, na pierwszy rzut oka mogło wyglądać na zorganizowaną akcję, mającą na celu pozbycie się z grona właścicielskiego braci Krychowiaków i tak było przez nich przedstawiane. Chodziło jednak o co innego – o odzyskanie wspomnianej kontroli nad dokumentami i działaniami firmy. Lekarz reprezentacji Polski, zanim zdecydował się na ten ruch, wielokrotnie prosił o wgląd do dokumentów spółki-matki i za każdym razem spotykał się z odmową - stwierdzono.
- Medklinika Inwestycje nadal w 60 proc. należy do braci Krychowiaków. Lekarz przejął spółkę-córkę, która nie ma żadnego majątku, a jedynie zobowiązania na kwotę około 4,5 mln zł względem spółki-matki. Czyli Krychowiaków. Dr Jaroszewski nie tylko nie okradł wspólników, jak pierwotnie mogłoby się wydawać, ale wziął na siebie całe zobowiązania - podkreślono.
Obecnie sprawą zajmuje się także prokuratura. Okazało się bowiem, że Krzysztof Krychowiak prawdopodobnie sfałszował umowy, nie odprowadził należnego podatku, a na dodatek celowo zawyżył koszty otwarcia Medkliniki. Tak wynika przynajmniej z informacji Przeglądu Sportowego Onet.
- Według informacji przekazanych wspólnikom przez brata byłego reprezentanta Polski, koszty otwarcia Medkliniki wyniosły natomiast ponad 4,5 mln zł (przy czym przedstawiono tylko wycenę, bez faktur), w związku z czym Jaroszewski z Bambrem zgodnie z umową dołożyli 40 proc. różnicy, a ponadto wzięli na siebie zakup kilku urządzeń, m.in. USG (łącznie ponad 1 mln zł). Tymczasem po uzyskaniu przez dra Jaroszewskiego wglądu do danych okazało się, że w rzeczywistości koszty wyniosły ok. 2,6 mln zł - napisano.
- Co więcej, pojawiają się w niej zapisy, których nie było w pierwotnej wersji. Dopisane zostało m.in., na co pożyczona kwota może być spożytkowana. W paragrafie 7 strony zastrzegają, że pożyczka zostaje udzielona na budowę szpitala, która – jak wiemy – nigdy nie doszła do skutku, nie zaś na klinikę, jak brzmiały pierwotne ustalenia. Według Jaroszewskiego i jego prawnika umowa została sfałszowana świadomie, o czym świadczy treść złożonego pozwu - czytamy.