Mateusz Borek wskazał swoich faworytów na stanowisko selekcjonera. Podał trzy nazwiska i skrytykował piłkarzy
Wkrótce dowiemy się, kto zajmie miejsce Czesława Michniewicza na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. Mateusz Borek na "Kanale Sportowym" wskazał trzech kandydatów, którzy jego zdaniem mogliby sprawdzić się w tej roli.
Dziennikarz zaapelował do Cezarego Kuleszy o to, aby tym razem zatrudnił selekcjonera na zdecydowanie dłuższy okres. Nie szczędził także krytyki pod adresem piłkarzy, którzy jego zdaniem mają za duży wpływ na wybór szkoleniowca.
- Dziś to zalecałbym prezesowi Kuleszy i zarządowi Polskiego Związku Piłki Nożnej: Panowie, naprawdę przeanalizujcie sobie następnego kandydata, zróbcie jakąś komisję merytoryczną, bo widać, że decyzje podejmowane są w pełnym chaosie. Zweryfikujcie faceta, żeby mieć przekonanie, że warto dać mu szansę na okres 3,5 roku, do następnych mistrzostw świata - powiedział Borek.
- Takie zatrudnianie trenerów na 10-11 miesięcy, gdzie facet ma do wykonania 20 czy 30 jednostek treningowych, to jest po prostu komedia i paranoja. W ten sposób niczego nie zbudujemy. Zapomnijmy o jakimś Szewczence, którego zatrudniała Genoa, bo jak mu dawała kasę, to już nie był zainteresowany reprezentacją Polski. Wiem, że dzisiaj politycznie fajnie by to wyglądało, ale szukajmy gdzie indziej - zaapelował.
- Ja nie chcę podpowiadać, bo to jest decyzja prezesa Kuleszy i jego doradców. Natomiast gdybym ja miał się głośno zastanawiać... Roberto Martinez z dobrym polskim asystentem? Nie mówię nie - stwierdził.
- Nenad Bjelica, znający polski rynek, polski język, z przeszłością trenera w Lidze Mistrzów i fajną karierą piłkarza. Też myślę, że byłby to ciekawy kandydat, nad którym warto się zastanowić - dodał.
- Dla mnie jest też ważne, aby był to trener w końcu zacznie rządzić szatnią, i mam tu na myśli Herve Renarda. Po mam wrażenie, że panowie piłkarze chcą mieć za dużo do powiedzenia, niezależnie od tego, czy są lepsi, czy gorsi. Im się wydaje, że będą sobie wybierać trenera i taktykę. Skończmy z tym, nie ma świętych krów. Piłkarz jest od grania, trener od trenowania, prezes od rządzenia, dyrektor federacji z sekretarzem od załatwiania kasy, a dziennikarz od zadawania pytań i oceny. I tak to musi funkcjonować - zakończył.