Mateusz Borek szczery do bólu. "Gdy kończyłem transmisję, to chciało mi się wyć. To największe rozczarowanie"

Mateusz Borek w programie "Mój pierwszy raz" opowiedział o najważniejszych momentach w czasie swojej komentatorskiej kariery.
Dziennikarz został zapytany o mecz, podczas którego płakał z radości przy mikrofonie. Borek wyróżnił dwie wyjątkowe chwile, które do dziś wspomina z rozrzewnieniem.
- Jak tak dzisiaj słucham spotkań, które miałem okazję skomentować, to chyba ten rzut karny Grzegorza Krychowiaka ze Szwajcarią. Coś takiego poczułem niezwykłego, gdy on strzelił i Polska awansowała do ćwierćfinału mistrzostw Europy - wyznał.
- Człowiekowi drżał głos i świeczki stawały w oczach też w październiku 2014 roku podczas meczu z Niemcami - dodał.
Borek wybrał też spotkanie, które sprawiło mu największy zawód. W tym przypadku 46-latek wskazał na mecz reprezentacji Polski z Koreą Południową podczas mundialu w 2002 roku. Biało-Czerwoni przegrali z gospodarzami turnieju 0:2.
- Byłem bardzo zżyty z tamtą drużyną. Byliśmy w podobnym wieku. Jechałem z nadziejami na przeżycie wielkiej przygody, a po pierwszym meczu - jak powiedział Zbigniew Boniek - był już pogrzeb. To moje największe rozczarowanie przed mikrofonem ten mecz z Koreą. Gdy kończyłem transmisję, to chciało mi się wyć - zaznaczył.
- Pamiętam scenę z hotelu. Zbigniew Boniek zadzwonił, żeby przyjść do niego, żeby posiedzieć, pogadać i się napić. Było tam wielu ludzi ze świata bliskiego selekcjonerowi. Pamiętam do dziś zmęczone, czerwone twarze. To nie ma połączenia z alkoholem. Wszyscy byli wypruci, wszyscy byli emocjonalnie zmęczeni i rozczarowani - zakończył.