Mateusz Borek skomentował rekord Roberta Lewandowskiego. "Reakcja zespołu była szalenie wymowna"

Robert Lewandowski na zawsze zapisał się w historii niemieckiej piłki. Zdobył 41 goli w jednym sezonie Bundesligi i pobił rekord Gerda Muellera. Wyczyn snajpera ocenił na łamach "Przeglądu Sportowego" Mateusz Borek.
"Lewy" w ostatnich miesiącach był nie do zatrzymania w rozgrywkach Bundesligi. Raz za razem trafiał do siatki rywali i prowadził Bayern Monachium do kolejnych zwycięstw. Polak ostatecznie sezon ligowy zakończył z 41 bramkami na koncie. Tym samym dokonał historycznej rzeczy - pobił legendarny rekord Gerda Muellera.
Nie milkną echa po niesamowitym wyczynie Polaka. Swój podziw wobec Lewandowskiego wyraził Mateusz Borek. Dziennikarz nie szczędził komplementów pod adresem napastnika w felietonie dla "Przeglądu Sportowego".
- Robert Lewandowski ma rekord wszechczasów! Zrobił to! Polski napastnik rozbił bank, choć szef ochrony dziejowego skarbca Bundesligi Rafał Gikiewicz długo skutecznie odpierał próby rodaka. 41 goli w 29 meczach to wynik kosmiczny. Nie zaryzykuję stwierdzenia, że to osiągnięcie nie do pobicia - napisał Borek.
Dziennikarz jednocześnie podkreślił, że wkład w sukces "Lewego" ma cała drużyna Bayernu. Zawodnicy "Die Roten" starali się, jak mogli, by pomóc swojemu koledze.
- Ostatecznie Lewy dokonał tego, co mu się absolutnie w przekroju całego sezonu należało. Reakcja zespołu po pobiciu rekordu legendarnego Gerda Mullera też była szalenie wymowna. Ten zespół wie, ile Polakowi zawdzięcza, dlatego trzeba przyznać, że Thomas Muller, Kimmich, Coman i spółka robili wszystko by pomóc naszemu kapitanowi w pobiciu tego rekordu - dodał.
Borek pokusił się też ocenę występu Rafała Gikiewicza. Bramkarz Augsburga w czasie meczu z Bayernem bronił kolejne uderzenia "Lewego", ale w końcu został pokonany przez rodaka.
- Scenariusz sobotniego osiągnięcia był na miarę hollywoodzkiej produkcji, bo zwrot akcji nastąpił dopiero w ostatniej scenie. Rafał Gikiewicz zachowywał się przez cały mecz absolutnie profesjonalnie. Dwoił się i troił między słupkami, kilkukrotnie zatrzymując Lewandowskiego. Skapitulował dopiero w ostatniej akcji - zakończył.