Mateusz Borek skomentował kryzys Lecha Poznań. "Gdybym był kibicem, to ja bym dostał kota"
Mateusz Borek w programie "Misja Futbol. Dogrywka" odniósł się do kryzysu, w jakim znalazła się drużyna Lecha Poznań. Dziennikarz nie gryzł się przy tym w język. - Gdybym był kibicem, to ja bym dostał kota - wypalił.
"Kolejorz" miał w tym sezonie walczyć o najwyższe cele. Tymczasem drużyna Dariusza Żurawia znalazła się pod ścianą. Znacznie bliżej jej jest do ostatniego miejsca w tabeli Ekstraklasy niż do liderującej Pogoni Szczecin.
Co więcej - Lech był o krok od odpadnięcia z rozgrywek Pucharu Polski. "Kolejorz" dopiero po rzutach karnych uporał się z Radomiakiem.
- Ci chłopcy z Radomia przez dłuższy czas będą mieć do siebie pretensje, że nie wyeliminowali Lecha Poznań. Słabszą drużyną nie byli - oznajmił Borek.
- Czy Lechowi grozi walka o utrzymanie? Nie. Czy Dariusz Żuraw może wyprowadzić ten zespół z kryzysu? Moim zdaniem nie. Pierwsza rzecz - Lech Poznań w tabeli ma 19 punktów na 51 możliwych do zdobycia. Dzie-wię-tna-ście! Panowie, umówmy się, to jest dramat. To jest nieporozumienie. Gdybym był kibicem, to ja bym dostał kota, jakbym zobaczył tabelę. To mnie przeraża - dodał.
- Druga sprawa - moim zdaniem na drużynę przełożyły się wybory personalne trenera Dariusza Żurawia na mecz z Benfiką w Lizbonie. Miałeś założyć garnitur, a ty zagrałeś rezerwami, bo miałeś za trzy dni Podbeskidzie. To jest sygnał wysłany szatni - podkreślił.
- I co się dziś okazuje? W lidze nic nie grasz, w Lizbonie dostałeś w łeb, w słabym stylu zakończyłeś udział w europejskich pucharach. Dziś jak Lech nie wygra Pucharu Polski, to może zapomnieć o europejskich pucharach - podsumował.