Lech Poznań. Manuel Arboleda wspomina treningi z Robertem Lewandowskim. "Smuda się śmiał"

"Lewy" przeniósł się do "Kolejorza" w 2008 roku ze Znicza Pruszków. Niemal w tym samym czasie do drużyny ze stolicy Wielkopolski dołączył Manuel Arboleda, który występami w Zagłębiu Lubin zapracował sobie na opinię jednego z najlepszych obrońców w lidze.

Kolumbijczyk w rozmowie z "WP SportoweFakty" z uśmiechem wspomina wspólne treningi z Robertem Lewandowskim.

- Smuda zawsze dobierał nas w parę. Ja broniłem, "Lewy" atakował. Po kilkunastu treningach nie mogliśmy już na siebie patrzeć. Pytałem trenera: "mogę być w końcu z kimś innym?" A Smuda się śmiał. "Manu, idź na Lewego, nie marudź" - ciągle powtarzał. I dodawał: "dzięki temu będziesz najlepszym obrońcą w Polsce, a Robert najlepszym napastnikiem - przyznał 41-latek.

- "Lewy" się nie obrażał, jak dostał po nogach. Choć starałem się go bardzo nie faulować. Smuda dobrze to wymyślił. Trochę się pokopaliśmy, ale obaj na tym skorzystaliśmy. "Lewy" dziś praktycznie nie traci piłek. Jest niesamowity. A ja byłem wtedy najlepszym obrońcą w Polsce. Przynajmniej tak mi mówili - dodał.

Jak się okazało, wspólne treningi przyniosły efekt. Lewandowski najpierw wyrósł na czołową postać w Lechu Poznań, a później trafił do Borussii Dortmund, w barwach której pokazał się całemu światu.

- Wiedziałem, że wyrośnie z niego kawał piłkarza. Oczywiście przypakował, nabrał muskulatury. Ale z piłką? Wszystko robi tak samo! Jest silny na nogach, ma dobrą zastawkę. Już w Lechu znakomicie zasłaniał piłkę. Nie mogłem mu jej zabrać, a byłem przecież silniejszy. Jeżeli chodzi o resztę, czyli wykończenie akcji, zmysł do strzelania goli - zupełnie jakbym go widział na treningach w Poznaniu - zakończył Arboleda.