Legia wyciągnęła go z niebytu. Został gwiazdą na trzech kontynentach

Legia wyciągnęła go z niebytu. Został gwiazdą na trzech kontynentach
screen youtube ekstraklasa
Takiego duetu Ekstraklasa nie widziała przez lata. Nemanja Nikolić i Aleksandar Prijović przez półtora roku w Polsce zbudowali sobie markę, która pozwoliła im błyszczeć na świecie. Zwłaszcza Szwajcar z serbskim paszportem przeszedł drogę od zera do bohatera.
Latem 2015 roku Legia Warszawa znacznie osłabiła formację ofensywną. Do angielskiego Reading trafił Orlando Sa. Klub opuścili też Jakub Kosecki i Henrik Ojamaa. Zawodnicy odgrywali w zespole znacznie mniejszą rolę, lecz ich odejście dało wyraźny sygnał, że należy ściągnąć nowych graczy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Stołeczni ponownie postawili na zagranicznych piłkarzy. Nowymi snajperami drużyny zostali Nemanja Nikolić i Aleksandar Prijović. Skauting Legii wyciągnął Węgra z rodzimego Videotonu, a Serba - z drugoligowego tureckiego Bolusporu. Nikt nie podważał ich dorobku strzeleckiego (Nikolić - 29 meczów/24 gole, Prijović - 31/16), lecz zadawano sobie pytanie: czy zaistnieją w Polsce?
Zaistnieli, i to jak! Legia odzyskała tytuł mistrza Polski, a Nikolić został królem strzelców. Niepodważalny był również wkład Prijovicia, który, choć nie zawsze potwierdzał to liczbami, często brał na siebie rozprowadzanie gry w formacji ofensywnej. Owocny był także sezon 2016/17, w trakcie którego Legia po raz ostatni grała w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Wtedy się dopiero działo.
Prijović zaczął dorównywać Nikoliciowi również na płaszczyźnie zdobywanych bramek. Zanotował dwa trafienia w niezwykłym spotkaniu z Borussią Dortmund (4:8), a także asysty w meczach z Realem Madryt i Sportingiem. Po zakończeniu udziału w Champions League na trzecim miejscu w grupie stało się natomiast oczywiste, że stołeczna ekipa jest już dla Węgra i Szwajcara zbyt mała.
Zimą Nikolicia sprzedano do Chicago Fire, a Prijovicia - do PAOK-u Saloniki. Jako samotny goleador ponownie udowodnił, że potrafi zdobywać bramki. Do końca sezonu wystąpił w 20 meczach, w których strzelił 10 goli. Zanotował wybitny sezon 2017/18, zdobywając 27 bramek w 29 spotkaniach.
“Prijo” nie był jednak typem zawodnika, który lubił zasiedzieć się przez dłuższy czas w jednym miejscu. Po dwóch latach w Grecji postanowił zmienić klub i kontynent. Kupiło go saudyjskie Al-Ittihad, czyli klub, w którym występują aktualnie Karim Benzema, N’Golo Kante czy Fabinho.
Rodowity Szwajcar, który w międzyczasie zadebiutował w reprezentacji Serbii, minął się jednak z gwiazdorami futbolu. Po dwóch nieco mniej udanych latach, które w dużej mierze spędzał na ławce rezerwowych, kolejny raz obrał inny kierunek. Tym razem chętny był australijski Western United.
Tam rosły napastnik mógł odżyć, powracając do gry w podstawowym składzie. W 2022 roku ekipa Prijovicia odniosła zwycięstwo w A-League, a on sam został wicekrólem strzelców. Podczas kolejnej kampanii już jednak tak nie błyszczał, ostatecznie decydując się na rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron we wrześniu 2023 roku, niedługo przed rozpoczęciem nowych rozgrywek.
Niebawem minie więc rok, odkąd Prijović pozostaje bez klubu. 34-latek nie kończy kariery, jednak nie słychać o tym, aby napływały do niego satysfakcjonujące oferty. Niedawno łączono go z polskimi ekipami. W 2022 roku zainteresowana piłkarzem miała być Legia, a rok później - Raków. Jeśli ta kariera ma się jednak zakończyć w taki sposób, to Serb i tak może iść dalej z podniesioną głową.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.

Przeczytaj również