Legia odrzuciła byłego gracza Realu Madryt. Ten został potem szefem mafii

Losy Raula Bravo były interesujące zarówno w trakcie kariery, jak i po jej zakończeniu. Hiszpański obrońca przeszedł drogę od występów w seniorskim zespole Realu Madryt, przez oferowanie go Legii, po... szefowanie zorganizowanej grupie przestępczej.
Tuż przed startem sezonu 2013/2014 Legia Warszawa zmagała się z ogromnymi problemami w defensywie. Niezdolny do gry wraz z początkiem kampanii był choćby Inaki Astiz. Trener Jan Urban mógł zestawić na pierwsze mecze w Ekstraklasie i pucharach blok obronny złożony z Dossy Juniora i Tomasza Jodłowca. Wolał natomiast dysponować rozwiązaniem na wypadek następnych kontuzji.
Kandydatem do podpisania umowy z "Wojskowymi" stał się Raul Bravo. Hiszpan miał imponujące jak na polską ligę CV. 132 występy w pierwszej drużynie Realu Madryt, a ponadto przeszłość w Olympiakosie, Rayo Vallecano czy wcześniej Leeds United. Co ważne, piłkarz był do wzięcia za darmo po tym, jak jego poprzedni klub, Beerschot z Belgii, upadł z powodu bankructwa.
Na początku XXI wieku Bravo zanotował również kilkanaście występów w reprezentacji Hiszpanii. W pewnym momencie ówczesny dyrektor sportowy Legii, Jacek Mazurek, zaprosił Bravo na zgrupowanie zespołu. Zawodnik był intensywnie testowany. Wystąpił w aż czterech kontrolnych starciach: z Żiliną, SV Ried, Partizanem Belgrad i Fluminense. Zdobył jedną bramkę.
Stołeczni nie zdecydowali się jednak na zakontraktowanie doświadczonego gracza. Sztab szkoleniowy przyznawał wprost, że pomimo uznanej marki Hiszpan miał duże braki w formie fizycznej i przygotowaniu kondycyjnym. Dość wyraźnie odbijało się to na jego boiskowych poczynaniach. Z początkiem lipca Hiszpanowi podziękowano. Ten wrócił do ojczyzny i parafował kontrakt z Cordobą.
Obrońca spędził tam rok i wywalczył z klubem awans do La Liga. Po zakończeniu sezonu zaskoczył jednak kibiców decyzją o odejściu i ponownym spróbowaniu swoich sił za granicą. Na kilka lat osiadł w Grecji, gdzie przywdziewał trykoty PAE Veria i Arisu Saloniki. Wydawało się, że zakończył karierę, gdy został asystentem trenera w drugim z klubów. Wtedy sprawy znacznie się skomplikowały.
Kariera trenerska Bravo zakończyła się po kilkunastu miesiącach, gdy w 2019 roku aresztowano go pod zarzutami korupcyjnymi. Defensor przewodził 11-osobowej grupie przestępczej złożonej z graczy i działaczy sportowych, która ustawiała wyniki spotkań piłkarskich na zapleczu hiszpańskiej ekstraklasy. Śledczy wpadli na jej trop, gdy pod koniec sezonu 2017/2018 Huesca sensacyjnie przegrała z Gimnastikiem Tarragona, a na taki wynik złożono kilkunastokrotnie więcej zakładów niż zwykle.
Niedługo później prasa zaczęła oskarżać zawodnika o zlecenie zabójstwa byłego klubowego kolegi, Darko Kovacevicia. Na początku 2020 roku Serb został zaatakowany przed własnym domem. Szczęśliwie sprawcy tylko ranili gracza. Zamach miał zostać zorganizowany z powodu wiedzy, jaką Kovacević mógł posiadać w sprawie ustawiania spotkań. Bravo zarzekał się jednak, że nie brał w tym udziału.
Dzięki łagodnej karze w sprawie prania brudnych pieniędzy Bravo powrócił jednak do gry jeszcze przed wybuchem drugiej wspomnianej afery. Do 2022 roku występował w klubach z niższych lig, po czym definitywnie odwiesił buty na kołek. Obecnie nie jest związany z futbolem, jednak wciąż można sporadycznie zobaczyć go na boisku. 43-latek wystąpił ostatnio m.in. w jednym z meczów legend Realu Madryt.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.