Legia myślała, że rozbija bank. Rozbiła sobie zęby
Na początku 2018 roku Legia Warszawa rzuciła się na głęboką wodę i dokonała transferu, który został określony mianem hitu. Jak pokazał czas, piłkarz szybko został okrzyknięty niewypałem.
Zimowe okno transferowe w sezonie 2017/18 było szalone w wykonaniu Legii Warszawa. Stołeczny klub zaczął sięgać po nazwiska z CV, które z perspektywy kibica mogły robić wrażenie. Do ekipy byłego mistrza Polski trafili Domagoj Antolić, Marko Vesović, William Remy, Eduardo, Mauricio i Cafu.
Największe wrażenie robił oczywiście transfer Eduardo. Wielokrotny reprezentant Chorwacji miał za sobą występy w Dinamie Zagrzeb, Szachtarze Donieck, Flamengo, Athletico P-R czy wielkim Arsenalu.
Równie dużo jakości do zespołu miał wnieść Mauricio. Do Legii przeniósł się on prosto z Serie A. Przed transferem do Polski zanotował aż 56 występów i zanotował jedną asystę w barwach Lazio.
Wzmocnienie szatni byłego mistrza Polski brazylijskim defensorem zostało okrzyknięte mianem hitu. Do Ekstraklasy trafił piłkarz z ciekawą przeszłością. Wydawało się, że Legia zyskała światowej klasy stopera. Tymczasem rzeczywistość okazała się kompletnie inna, o czym mówią liczby.
Mauricio trafił do Warszawy na zasadzie półrocznego wypożyczenia z Lazio, lecz Polski nie podbił. Na przestrzeni całej przygody w Legii rozegrał trzy mecze - dwa w Pucharze Polski i jeden w Ekstraklasie.
Po odejściu z Łazienkowskiej kariera Brazylijczyka zaczęła zmierzać w kierunku dna. Pod koniec października 2018 roku działacze Lazio rozwiązali z nim kontrakt. Mauricio opuścił Europę i udał się do Malezji. Przez cztery lata był graczem Johor Darul Ta'zim, skąd trafił do Brazylii.
Ostatni sezon były gracz włoskiej elity spędził w Chapecoense. Po roku spędzonym w tym klubie znów stał się wolnym piłkarzem. Od kilku miesięcy pozostaje on na bezrobociu i szuka nowych wyzwań.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.