Legenda w blasku dawnej chwały. Kiedy tak naprawdę Iniesta przestał dyrygować Barceloną?

Andres Iniesta kończy swoją przygodę z futbolem na najwyższym poziomie. Piłkarz, który zdobył wszystko co było do zdobycia: mistrzostwo Europy, Świata, Hiszpanii, Ligi Mistrzów i wszelkiej maści puchary, o które walczył w swojej karierze. Geniusz, maestro, dyrygent, artysta, serce drużyny… Czego bym nie napisał i jakbym go nie określił, mogę być pewny, że ktoś zrobił to już przede mną.
Bardzo nijaki moment na odejście z Katalonii wybrał Iniesta. Ani to na szczycie, ani na dnie. We własnym kraju „Barca” nie ma sobie równych. Zdobyła Copa del Rey, zwycięstwo w Primera Division jest kwestią kilku najbliższych dni. Na arenie międzynarodowej jak jest wszyscy wiedzą, bo o blamażu z Romą napisała chyba każda gazeta na świecie.
Ktoś inny powie: moment jak każdy inny. Za rok może być lepiej, gorzej, bez różnicy. Jeden piłkarz odejdzie w chwale, stojąc na samym szczycie, inny z tego szczytu spadając. Najistotniejsze jest to, aby o tej chwili zadecydować samemu. Uczciwie i sprawiedliwie stwierdzić, że więcej od siebie dać już się nie da.
33-letni emeryt
Czy 33-34 lata dla piłkarza to wiek przedemerytalny? Czy grając z taką metryką rozmienia się już talent na drobne? I co na taką teorię powiedzieliby np. Zlatan Ibrahimović czy Dani Alves, grający lepiej po trzydziestce niż przed?
Iniesta jest zawodnikiem świadomym, inteligentnym i doskonale wie, że w FCB jego rola stawała się coraz bardziej marginalna. Co zaskakujące, regres zawodnika był nagły i niespodziewany, a jednocześnie niezauważalny dla szerszej publiki. Dlaczego upadek legendy „dumy Katalonii” nie odbił się żadnym echem w piłkarskich mediach?
Na samym szczycie
Cofnijmy się w czasie. Sezon 2014/15 jest jednym z najlepszych w całej karierze wychowanka Barcelony. Jako kapitan podnosi trzy trofea, w tym to najcenniejsze - Puchar Mistrzów. W finale LM przeciwko Juventusowi asystuje już przy pierwszej bramce (zdobytej przez Rakitica), która ustawia całe spotkanie.
Na krajowym podwórku zdobywa puchar Hiszpanii oraz mistrzostwo LaLiga (które smakuje w tym roku wyjątkowo, bo Real zdobył ledwie 2 punkty mniej). Iniesta ma już w tym momencie wszystko, o czym mógł śnić. Jest mistrzem świata i Europy w potrójnej koronie.
Pierwsze symptomy
Kampanię 2014/15 środkowy pomocnik kończy z niezłymi statystykami. Mimo stosunkowo krótkiego czasu spędzonego na boisku (2924 minuty), zdobywa 3 bramki i notuje 8 asyst. W sezonie następnym spędza na murawie ponad 8 godzin więcej, a mimo to jego dorobek goli i kluczowych podań jest co najwyżej mierny:
Pierwsze skrzypce w „Barcy” gra trio MSN, uzupełniane przez coraz lepszego Ivana Rakitica, operującego za ich plecami. Dotychczasowy dyrygent powoli usuwa się w cień orkiestry, która wydaje się nie zauważać braku maestra, dalej grając swoje wyuczone partie.
Pikowanie w ciszy
Ostatnie 2 lata to już równia pochyła. Przez ponad 700 dni gry Hiszpan zalicza w sumie 9 asyst i 3 bramki. Coraz mocniej szwankuje zdrowie, pojawiają się problemy z kolanem i urazy mięśniowe.
Piłkarski świat zdaje się nie zauważać problemów geniusza środka pola, pochłonięty walką Cristiano Ronaldo z Leo Messim. Iniesta nie jest w stanie rozgrywać już meczu za meczem w pełnym wymiarze czasowym, przeistaczając się z lidera w jokera.
Być może środowisko dziennikarzy, kibiców czy działaczy zwróciłoby uwagę na blednącą gwiazdę wychowanka klubu z Katalonii, lecz w tym momencie pojawił się kolejny temat zastępczy.
Neymar po cichym „romansie” z arabskimi szejkami odchodzi do PSG, a temat jego transferu na długi czas zagości na pierwszych stronach gazet.
Prawdziwe przyczyny odejścia
Jest wiele składowych, które skłoniły Iniestę do podjęcia finalnej decyzji o powolnym przejściu na piłkarską emeryturę. Najważniejsza z nich to brak wpływu na grę Barcelony.
Hiszpan jest zbyt ambitny, aby jego rola w klubie ograniczyła się z artyzmu do zwykłego rzemieślnictwa. Media i kibice regresu formy mogli nie zauważyć, ale niemożliwym jest żeby sam zawodnik nie widział, że jest cieniem siebie sprzed 3 lat.
Kolejną przyczyną jest zdrowie, co jest stanem w pełni normalnym biorąc pod uwagę 800 meczów rozegranych przez pomocnika. Brak nowych wyzwań też jest małą cegiełką dołożoną do całości, bo ile razy można być najlepszym w Hiszpanii i Europie?
Plan na przyszłość
Co z dalszą karierą genialnego zawodnika? Jeszcze przed chwilą najprawdopodobniejszą wersją była przeprowadzka do Chin, gdzie na koniec kariery Iniesta mógłby dorobić się niemałej fortuny.
Zwłaszcza że jakiś czas temu założył winiarnię, która przez lata rozwinęła się na tyle, że na międzynarodowych konkursach zdobywa złote medale, tak samo jak przez lata w futbolu jej właściciel.
Kontraktu z żadnym azjatyckim klubem Andres jeszcze nie podpisał, ale w kuluarach mówi się, że na wschodnim rynku mógłby sprzedać nawet 2 miliony sztuk swojego trunku.
Tymczasem według ostatnich informacji o pomocnika głośno pyta Pep Guardiola, a także Luis Enrique, który niebawem może zająć stołek po Arsenie Wengerze. Słychać także szepty znad Sekwany, gdzie byli koledzy z Barcelony Dani Alves i Neymar sugerują włodarzom PSG wysondowanie możliwości zatrudnienia urodzonego w Albacete piłkarza.
A może, śladami Ibrahimovica, Iniesta zacumuje w MLS? Jedno jest pewne: na piłkarską emeryturę „Maestro” się jeszcze nie wybiera.
Adrian Jankowski