Legenda Legii Warszawa wzięła w obronę Artura Boruca. "Szymonowicz przypajacował i zrobił show"
Artur Boruc nie dokończył niedzielnego spotkania Legii Warszawa z Wartą Poznań, bo wyleciał z boiska z czerwoną kartką za odepchnięcie Dawida Szymonowicza. W rozmowie z Mateuszem Skwierawskim z "WP Sportowe Fakty" golkipera w obronę wziął legendarny bramkarz Legii, Jacek Kazimierski.
Kapitanowi "Wojskowych" puściły nerwy w trakcie drugiej połowy. Po analizie VAR arbiter wyrzucił go z boiska i podyktował rzut karny. Zdaniem Jacka Kazimierskiego taka kara była zdecydowanie zbyt surowa.
- Może i Artur trochę przesadził, ale na boisku zdarzają się różne rzeczy. W zasadzie żadnej krzywdy mu nie zrobił. Są przecież sytuacje, że ktoś komuś wjeżdża dwoma nogami i łamie kości. A tu? Wybryk i już - stwierdził Kazimierski.
- Ani go Artur nie uderzył, ani nie chciał mu nic zrobić. Tamten trochę "przypajacował". Padł, jakby Artur go znokautował. Szymonowicz zrobił show i tak wyszło - ocenił.
- Wiadomo, w dobie VAR takie zagrania są nie do przyjęcia. Sędziowie mają obowiązek karać po takich akcjach. Dla mnie to jednak przewinienie na żółtą, a nie czerwoną kartkę - stwierdził.
W rozmowie z "WP Sportowe Fakty" Kazimierski przyznał, że nie dziwi się frustracji Boruca. Uważa, iż jego koledzy z drużyny nie prezentują poziomu, który predestynuje ich do gry w stołecznym zespole.
- Przyszedł do Legii żeby walczyć o mistrzostwo Polski, a gra w zespole z jakąś bandą przeciętniaków. Gdybym ja był bramkarzem Legii teraz, to 80 procent obecnego składu wyrzuciłbym do rezerw. Ci zawodnicy nie potrafią grać w piłkę. Jak to jest możliwe, żeby na własnym stadionie nie zrobić jednej porządnej akcji? Nosz k***a m*ć, przecież to jest skandal! - grzmi.