Lechia nie poprawiła swojej sytuacji. Miała tylko momenty
Sobota z PKO BP Ekstraklasą rozpoczęła się leniwie. Korona bezbramkowo zremisowała z Lechią.
Od samego początku inicjatywę przejęli piłkarze Korony. Strzał Szykawki został zablokowany, a Remacle trafił obok bramki. Zawodnicy Lechii nie zamierzali jednak odstawiać nóg.
Aktywny w ofensywie stał się Chłań, nieśmiało próbował także Wójtowicz. Po kornerach szczęścia szukał Neugebauer. Dziekoński i Sarnawski nie mieli okazji zanadto się zmęczyć.
Z czasem obie ekipy postawiły na bardzo zamkniętą grę. Na boisku działo się niewiele, a nieliczne zrywy Wjunnyka i Remacle'a zupełnie nie dodawały widowisku na atrakcyjności.
Dopiero po przerwie Korona miała sytuację przez duże "S". Po dograniu Pięczka najpierw Sarnawski obronił strzał Resty, następne uderzenia Zatora i Resty były blokowane przez obrońców, a na koniec Resta uderzył nad poprzeczką.
Lechia się przebudziła. Kapić zdecydował się na strzał zza pola karnego, a Chłań próbował dwójkowej akcji z Wjunnykiem. Na posterunku za każdym razem stał jednak Dziekoński.
Ostatnie minuty stały pod znakiem gry na chaos, co, o dziwo, zaowocowało niezłymi okazjami. Wjunnyk trafił w słupek po kontrze, Szykawka po dośrodkowaniu uderzył prosto w bramkarza, zaś Pllanę w ostatniej chwili ubiegł Zator.
Finalne próby autorstwa Hofmeistera, Błanika czy Dalmau również nie były skuteczne. Bezbramkowy remis sprawił, że Korona pozostała na 14., a Lechia - na 17. miejscu w tabeli.