Lechia Gdańsk wciąż w strefie spadkowej! Tylko remis w meczu przyjaźni ze Śląskiem Wrocław
W meczu przyjaźni pomiędzy Lechią Gdańsk, a Śląskiem Wrocław padł remis 0:0. Był to jednocześnie debiut nowego trenera gospodarzy, Davida Badii.
Pierwszy kwadrans był dość spokojny. Częściej przy piłce przebywała Lechia, choć nie przełożyło się to na konkretne sytuacje podbramkowe. Minęło zaledwie 14 minut, a trener gospodarzy zmuszony był do dokonania pierwszej zmiany. Ilkay Durmus po jednym ze starć doznał kontuzji, a w jego miejsce na boisku zameldował się Marco Terrazzino.
W 22. minucie meczu z bardzo dobrej strony pokazał się Denis Jastrzembski. Zawodnik Śląska zabrał się z piłką na środku boiska i z dużą łatwością zaczął mijać “Lechistów”. Zmusiło to Mario Malocę do taktycznego faulu tuż przed linią pola karnego. Sam rzut wolny jednak nie stworzył już żadnego zagrożenia dla Dusana Kuciaka.
Po chwili niezłą akcją pochwalić się mogli gospodarze. Rafał Pietrzak posłał perfekcyjne dośrodkowanie na głowę Łukasza Zwolińskiego. Napastnik uderzył minimalnie niecelnie, choć do końca nie wiadomo, czy nie znajdował się na pozycji spalonej. Kilkanaście minut później, Zwoliński stanął przed kolejną szansą na gola. Otrzymał piłkę, będąc odwróconym do bramki. Zdołał się obrócić i oddać mocny strzał z ok. 10 metrów. Instynktownie strzał obronił jednak Rafał Leszczyński.
Lechia nie zwalniała tempa i tak w 40. minucie zdołała dwukrotnie zagrozić bramce Śląska. Najpierw mocny strzał lewą nogą w kierunku okienka oddał Kevin Friesenbichler. Po chwili do strzału z ponad 20 metrów złożył się Kristers Tobers. Mocno uderzona piłka zdążyła odbić się od murawy przed Leszczyńskim, który odbił ją do lewej strony. To nie był koniec pięknych uderzeń z daleka, bo w 42. minucie prawą nogą huknął Jastrzembski, ale piłkę wypiąstkował Kuciak. Obe drużyny schodziły na przerwę z bezbramkowym remisem.
Drugą połowę - podobnie jak pierwszą - lepiej zaczęła Lechia. Kolejną, bo już trzecią dogodna sytuację zmarnował Zwoliński. Strzał z woleja poszybował wysoko ponad bramką.
Przez większą część drugiej połowy gra była dość spokojna. To Lechia częściej gościła pod bramką Śląska. Goście bardzo rzadko zbliżali się pod pole karne Kuciaka. Odnotować należy strzał z 74. Petra Schwarza, który nabiegał na wybitą przed pole karne piłkę. Włożył w tę próbę dużo sił, ale zdecydowanie za mało celności.
Na kwadrans przed końcem meczu, kolejnej kontuzji doznał jeden z zawodników Badii. Tym razem padło na Joela Abu Hannę. Wydaje się, że uraz nie był zbyt poważny, a szkoleniowiec zdecydował się jedynie na wariant zapobiegawczy i wprowadził w miejsce Izraelczyka Joeriego de Kampsa.
W 81. minucie przypomniał o swojej obecności na boisku wprowadzony w drugiej połowie Flavio Paixao. Portugalczyk próbował technicznym strzałem znaleźć drogę do bramki, ale piłka o centymetry minęła prawy słupek Leszczyńskiego.
Jeszcze w ostatnich minutach na skutek fatalnego błędu komunikacyjnego między obrońcami Lechii Gdańsk, w sytuacji sam na sam z Kuciakem znalazł się Paweł Szwedzik. Próba przelobowania golkipera Lechii zakońćzyła się niepowodzeniem.
Ostatecznie obie drużyny muszą zadowolić się podziałem punktów. Optycznie lepsze wrażenie sprawiała Lechia Gdańsk. Wydaje się, że to podopieczni Ivana Djurdevicia mogą być bardziej zadowoleni z takiego przebiegu spraw. Lechia pozostaje na 17. miejscu w tabeli z 26 punktami. Z kolei Śląsk awansował na 12. miejsce i ma 31 punktów.