Lech Poznań. Lubomir Satka: Powtórzyło się to samo, co w Lubinie. To jest niemożliwe

Lech Poznań znów stracił punkty. "Kolejorz" tylko zremisował na własnym boisku z Wisłą Płock 2:2. Lubomir Satka nie może uwierzyć, że jego zespół znów dał wyrwać sobie zwycięstwo w ostatnich minutach gry.
Lech do 88. minuty prowadził 2:1. Wówczas jednak sędzia wskazał na wapno po faulu Roberta Gumnego. Jedenastkę na gola zamienił Patryka Tuszyński. Pierwszy gol dla "Nafciarzy" również padł po uderzeniu z jedenastu metrów. Sytuację sprokurował Satka, który niefortunnie zatrzymał uderzenie rywala.
- Pierwszy gol stracony po przypadkowym karnym, ja dostałem w rękę, ale nie wiem, jak musiałbym skoczyć do piłki, żeby nie zostać w nią trafiony. Musiałbym chyba wyskoczyć na baczność z rękami przy ciele, a to nie jest naturalna pozycja. Później w pierwszej połowie grało nam się bardzo ciężko, bo Wisła ustawiła się defensywnie i skupiła tylko na kontratakach, więc ciężko było nam się przez ich obronę przebić - oznajmił defensor.
- W przerwie powiedzieliśmy sobie, co trzeba zrobić, żeby to zmienić i w drugą połowę weszliśmy już dużo lepiej – strzeliliśmy jednego gola, potem drugiego i mieliśmy kontrolę nad meczem. Powtórzyło się jednak to samo, co wydarzyło się w Lubinie, czyli mimo tej kontroli na boisku nie udało się wygrać - dodał.
- Jedna długa piłka rywali, przegrany pojedynek główkowy z Patrykiem Tuszyńskim i drugi gol z karnego, którego nie powinniśmy rywalom podarować, bo przeciwnik był w sytuacji, z której nie stworzyłby zagrożenia. To jest niemożliwe - podsumował.