Lech Poznań kupił prawdziwą perłę. Niebywałe statystyki
Śmiało można rzec, że był on jednym z najlepszych zagranicznych graczy w historii Ekstraklasy. Lech Poznań miał w swojej szatni prawdziwą perełkę, na której zarobił naprawdę konkretne pieniądze.
Na początku lipca 2010 roku szeregi Lecha Poznań opuścił Robert Lewandowski. Kapitalne rozgrywki zwieńczone tytułem króla strzelców sprawiły, że po jego usługi zgłosiła się Borussia Dortmund. Były mistrz Niemiec wydał blisko pięć mln euro. "Kolejorz" został jednak bez napastnika.
Odejście snajpera zmusiło działaczy Lecha do rozpoczęcia poszukiwań jego następcy. Polski klub od razu przeznaczył część zarobionej kwoty na nową "dziewiątkę". Do Wielkopolski trafił Artjoms Rudnevs, który przed przyjściem do Polski zanotował 25 spotkań i 16 bramek na Węgrzech.
Sprowadzenie reprezentanta Łotwy na Bułgarską kosztowało Lecha jedynie 600 tys. euro. Szybko okazało się jednak, że ruch ten był strzałem w dziesiątkę. W oficjalnym debiucie, który miał miejsce przy okazji starcia z Widzewem, nowy nabytek strzelił gola na wagę remisu (1:1).
Dwa tygodnie później Rudnevs zanotował z kolei dublet w meczu z Cracovią. Mimo tego, że w swoim pierwszym sezonie Ekstraklasy miewał spore wahania formy, zakończył go z dorobkiem 11 trafień.
Jeszcze lepiej Łotysz radził sobie w Lidze Europy. W wyjazdowym pojedynku z Juventusem zdobył nawet hat-tricka. Dwa miesiące po kapitalnym występie w Turynie ukąsił z kolei "Starą Damę" przy Bułgarskiej. Ponadto zdobył bramkę w meczu z Bragą. Na przestrzeni całych rozgrywek wpisywał się listę strzelców aż pięć razy. Nie był to jednak koniec jego podbojów w barwach byłego mistrza Polski.
Kolejny sezon w Wielkopolsce był już istną dominacją ze strony Rudnevsa. W 29 meczach zdobył 22 bramki, dzięki czemu sięgnął po koronę króla strzelców Ekstraklasy. Kapitalna dyspozycja nie mogła umknąć uwadze zachodnich klubów. W lipcu 2012 roku po usługi napastnika zgłosiło się słynne HSV.
Były mistrz Niemiec zapłacił za reprezentanta Łotwy aż 3,5 mln euro. Jego początek w nowym klubie okazał się piorunujący.
Rudnevs zanotował 34 występy, 12 bramek oraz cztery asysty. Szybko okazało się jednak, że kapitalny start był początkiem poważnych kłopotów. Sezon później stracił miejsce w pierwszym składzie, czego efektem była zmiana otoczenia. Łotysz trafił na wypożyczenie do Hanoweru, jednak i tam radził sobie przeciętnie. Pół roku w nowych barwach przełożyło się na cztery trafienia oraz cztery asysty.
Po powrocie do HSV były piłkarz Lecha nie wrócił już do dyspozycji z początku kariery w niemieckiej elicie. Kolejne dwa sezony to już jedynie trzy bramki i cztery ostatnie podania. W efekcie zespół z Hamburga zrezygnował z Rudnevsa, który w 2016 roku przeniósł się do FC Koeln.
Zmiana otoczenia nie poskutkowała jednak odbudową Łotysza. Sezon później, czyli w 2017 roku, zapadła szokująca decyzja o przedwczesnym zakończeniu kariery. Rudnevs odwiesił buty na kołku w wieku 29 lat, do czego przyczyniły się kłopoty prywatne.
Mimo tego, że od przejścia Rudnevsa na piłkarską emeryturę minęło już siedem lat, kibice Lecha Poznań pamiętają o nim aż do dziś. Łotysz jest bowiem czwartym najlepszym strzelcem w historii "Kolejorza". Na jego koncie znalazły się 73 mecze oraz 45 bramek. Lepszymi statystykami mogą pochwalić się tylko Christian Gytkjaer, Mikael Ishak oraz Piotr Reiss.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.