Kuriozum w meczu el. EURO 2024. Sędzia musiał przerwać spotkanie [WIDEO]
Reprezentacja Szkocji fenomenalnie spisuje się w eliminacjach EURO 2024. Do zwycięstwa z Gruzją doszło jednak w nietypowych okolicznościach. Mecz rozpoczął się bowiem we wtorek, a zakończył... następnego dnia.
Podopieczni Steve'a Clarke'a do tej pory są bezbłędni w walce o udział w mistrzostwach Starego Kontynentu. W czterech spotkaniach zaliczyli komplet zwycięstw i zdobyli 12 punktów po zwycięstwach z Cyprem, Hiszpanią, Norwegią oraz Gruzją.
W starciu z ostatnią z wymienionych ekip mierzyli się jednak nie tylko z przeciwnikami na boisku, ale także z warunkami atmosferycznymi. Od początku spotkania zawodnicy obu drużyn musieli sobie radzić z bardzo dużą ulewą. Deszcz padał obficie już przed pierwszym gwizdkiem sędziego, ale mimo to zdecydowano się rozpocząć ten mecz o wyznaczonej godzinie, a więc 20:45.
Jednak pierwsze minuty starcia przypominały bardziej skecz Monty Pythona niż spotkanie piłkarskie. Przebieg meczu wyglądał bowiem absurdalnie. Piłka cały czas zatrzymywała się w wielkich kałużach, obie drużyny miały problem z podawaniem futbolówki, a z poważną rywalizacją nie miało to wiele wspólnego.
Szkocja w tych trudnych warunkach wyszła na prowadzenie po golu Calluma McGregora w 6. minucie. Jednak pięć minut później węgierski sędzia, Istvan Vad, stwierdził, że należy zainterweniować.
Arbiter opuścił boisko, aby skonsultować się z przedstawicielami UEFA, po czym wrócił i porozmawiał z kapitanami obu drużyn, Andym Robertsonem i Guramem Kashią. Następnie nakazał wszystkim zawodnikom opuścić murawę.
Służby walczyły z wodą, jednak deszcz wciąż padał. Początkowo zdecydowano, że mecz zostanie wznowiony o 21:15, ale restart został opóźniony, ponieważ zawodnicy z Gruzji odmówili wyjścia na boisko.
Ostatecznie goście ugięli się i wrócili na murawę przy akompaniamencie buczenia ze strony kibiców gospodarzy. Gra została wznowiona o godzinie 22:30 od szóstej minuty i stanu 1:0 dla Szkocji. Finalnie podopieczni Steve'a Clarke'a zwyciężyli 2:0, a samo starcie skończyło się już po północy.