Koszmarny faul, potem gigantyczna awantura na murawie. Ale co zrobił sędzia?! [WIDEO]

Koszmarny faul, potem gigantyczna awantura na murawie. Ale co zrobił sędzia?! [WIDEO]
Screen/Twitter
Podczas meczu Nacionalu z River Plate w Copa Libertadores doszło do ogromnej awantury na boisku. Sędzia tego spotkania nie zamierzał interweniować i nie ukarał ani jednego zawodnika.
Grający przed własną publicznością Nacional zremisował w środę z River Plate (2:2) w meczu fazy grupowej Copa Libertadores. Początek tego spotkania należał jednak do zespołu z Argentyny.
Dalsza część tekstu pod wideo
Po upływie zaledwie 30 minut piłkarze River Plate prowadzili już wynikiem 2:0. Na listę strzelców wpisali się Miguel Borja i Facundo Colidio. W końcówce meczu do głosu doszli jednak gospodarze, którzy za sprawą dwóch trafień autorstwa Gonzalo Carneiro doprowadzili do wyrównania.
Zaraz po rozpoczęciu drugiej części meczu ostrego faulu na Rodrigo Villagrze dopuścił się obrońca Nacionalu, Leandro Lozano. Brutalne zagranie Urugwajczyka doprowadziło do wielkiej awantury.
Piłkarze obu drużyn skoczyli sobie do gardeł. Na boisku pojawiło się nawet kilku zawodników rezerwowych. Mimo to arbiter, Anderson Daronco, nie wkraczał do akcji i całej sytuacji przyglądał się z boku. Po kilkudziesięciu sekundach wymiany zdań emocje na murawie opadły.
Decyzja sędziego może jednak szokować. Mimo gigantycznej awantury rozjemca tego starcia nie pokazał w tej sytuacji ani jednej kartki. W dosadny sposób skomentował to Michał Borowy.
- River znowu gra hybrydowo (dobrze i źle) to w tym zremisowanym meczu z Nacionalem, sędzia Daronco popełnia tyle błędów ile wyciska na siłce... czyli 400 kilogramów na klatę. Spoiler: panowie sobie dają po mordzie, ale nikt nie dostał czerwonej kartki - napisał Borowy na "X".
Remis Nacionalu z River Plate w meczu fazy grupowej Copa Libertadores sprawił, że nie doszło do zmian w tabeli grupy H. Liderem wciąż jest zespół z Argentyny, który wyprzedza środowego rywala.
Redakcja meczyki.pl
Piotr Sidorowicz 08 May · 11:05
Źródło: Twitter/MichałBorowy

Przeczytaj również