Koszmar w Hiszpanii trwa. Nie ma kontaktu z dwoma piłkarzami, głośny apel trenera
Hiszpanię nawiedziły wielkie i bardzo gwałtowne ulewy, przez które śmierć poniosło już co najmniej 70 osób. Teraz okazuje się, że nie ma kontaktu z dwoma zawodnikami Manises FC, klubu, który w Pucharze Króla miał zmierzyć się z Getafe.
Walencja i okolice tego miasta to jeden z rejonów najbardziej dotkniętych skutkami powodzi. Wszystko wskazuje na to, że odwołany zostanie najbliższy mecz Valencii z Realem Madryt.
Już wcześniej zdecydowano o podobnych ruchach w przypadku kilku spotkań Pucharu Króla. Dotyczy to między innymi starcia Manises FC z Getafe.
Ten pierwszy klub swoje mecze rozgrywa w mieście Torrent, położonym blisko Walencji. Trener drużyny, Santi Marin, przyznał, że nie ma kontaktu z dwoma zawodnikami swojej drużyny.
- Martwię się, bo nie mam kontaktu z dwoma piłkarzami. Nie chcę mówić, że zaginęli. Mieszkają w dwóch bardzo dotkniętych obszarach - przyznał Marin w rozmowie z Relevo.
- Jeżeli nie będą mieli prądu, to nie będą w stanie naładować telefonów. Nie chcę myśleć, że stało się coś gorszego, ale to powód do zmartwień. W takiej sytuacji nie można myśleć o piłce - dodał.
- Tutaj nigdy tak mocno nie padało. Opad deszczu wynosił 500 litrów. Zniszczone zostało wszystko, co woda miała na swojej drodze. Mostowi kolejowemu grozi zawalenie, a drogi prowadzącej do Manises nie ma. Autostrada jest zalana. W samochodach mogą być ludzie - zakończył.