Kosecki wspomina skandal w Legii. "Wygląda, jakby to było sprzedane"

Kosecki wspomina skandal w Legii. "Wygląda, jakby to było sprzedane"
screen/WeszłoTV
Legia Warszawa w sezonie 2014/2015 była o włos od wyeliminowania słynnego Celticu Glasgow w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Później została jednak ukarana walkowerem. W rozmowie ze Sport.pl tamtej skandal wspomina Jakub Kosecki.
"Wojskowi" pierwszy mecz z Celtikiem wygrali 4:1. W rewanżu zwyciężyli 2:0, ale zostali ukarani walkowerem, bo na boisko wszedł Bartosz Bereszyński, który powinien pauzować za kartki. Za wszystko obwiniono ówczesną kierowniczkę drużyny, Martę Ostrowską. Jakub Kosecki uważa to za niesprawiedliwe.
Dalsza część tekstu pod wideo
- To nie ona była winna temu wszystkiemu. Wszyscy w klubie na czele z prezesem wiedzieli, że "Bereś" nie może grać. On sam mówił, że ma za dużo kartek. Pamiętam, że sami to powtarzaliśmy. Nie wiem, czyja to ostatecznie była wina, nie chcę nikogo wytykać palcem. Ale wszyscy to wiedzieli - powiedział Kosecki.
- Słyszeliśmy tylko, że mamy tam jechać i niczym się nie przejmować. "Bereś" też i nikt nie wykluczał jego występu. Niby wszystko było pod kontrolą. Nagle w rewanżu Bartek miał wejść na boisko. Przy ławce rezerwowych zrobiło się zamieszanie jak w mrowisku. (...) Po meczu impreza, nieprzespana noc, a w samolocie widziałem prezesa Leśnodorskiego, który już wisiał na telefonie. Zaczęło się działanie, ale wszyscy już w samolocie wiedzieli, że my to przegramy - stwierdził.
"Kosa" w rozmowie ze Sport.pl nie gryzł się w język. Uważa, że wszyscy w klubie widzieli o sytuacji Bereszyńskiego i nie rozumie, w jaki sposób mogło dojść do takiej pomyłki.
- Jak się czułem? Miałem to w dupie. Ja zrobiłem, co mogłem. (...) Bardzo mi zależało, by Legia była w Lidze Mistrzów. Można spojrzeć na tamte mecze i zobaczyć, jak grałem. Nie miałem wpływu na to, co się później wydarzyło. Razem z zawodnikami staraliśmy się coś zrobić, nikt mi nie wmówi, że nikt nic nie wiedział. Nie mówię, że tak było, ale kiedy teraz o tym myślę, to dla mnie to wygląda, jakby to było sprzedane - wypalił.
- Byliśmy źli na wszystkich. Ale co mieliśmy zrobić? Rzucać się? Popłakać? Niedługo później mieliśmy mecz wyjazdowy z Jagiellonią, którą prowadził jeszcze Michał Probierz. Wiadomo, że tarcia na linii Warszawa - Białystok i Legia - Jagiellonia były olbrzymie. A ty wychodzisz na rozgrzewkę, a oni puszczają ci hymn Ligi Mistrzów i się z ciebie śmieją. A my nie mogliśmy nic innego zrobić. Na szczęście walnęliśmy ich 3:0, słabi byli - zakończył.
Redakcja meczyki.pl
Maciej PietrasikDzisiaj · 14:41
Źródło: Sport.pl

Przeczytaj również