Korona Kielce walkę o awans zaczyna z Legią. "Kosztowało nas to za dużo zdrowia, żeby teraz spaść"
Korona Kielce rundę jesienną zakończyła jako przedostatni zespół Ekstraklasy. Żeby pozostać w elicie, zespół Kamila Kuzery będzie musiał lepiej punktować, ale też liczyć na niemoc rywali, którzy w tym sezonie są naprawdę mocni, nawet w dolnej strefie tabeli. Naszym rozmówcą jest Paweł Golański, dyrektor sportowy Korony Kielce.
SAMUEL SZCZYGIELSKI: Zacznijmy od nowych piłkarzy, Zatora i Nono. Jak byś ich scharakteryzował?
PAWEŁ GOLAŃSKI: To najpierw tyły - Zator to środkowy obrońca, który wcześniej grał w Kanadze. Co było dla mnie ważne przy ściąganiu piłkarza do bloku obronnego? Żeby mówił w języku polskim, by komunikacja z bramkarzem i całą defensywą była dobra. To piłkarz bardzo szybki, dynamiczny, agresywny, takiego profilu szukaliśmy. Do tego jest możliwość przesunięcia go na prawą obronę. Zobaczymy jak to będzie wyglądało w meczach ligowych.
Jak wpadliście na jego trop?
Obserwowaliśmy go od dłuższego czasu. Polecił nam go jeden z agentów, a potem przez cztery miesiące oglądaliśmy jego występy, był sprawdzany, sprawdzany, sprawdzany i zaprosiliśmy go na trzy dni do Kielc, co chcieliśmy go - mówiąc po piłkarsku - dotknąć.
To były testy?
Nie wiem, czy tak bym to nazywał. Zator przyjechał na trzy dni, żeby w tym czasie zobaczyć go w naszym zespole i zrobić też testy szybkościowe, co doszło do skutku. Dzięki temu było nam po prostu łatwiej podjąć decyzję.
A Nono? Opowiedz o nim.
Jeden z byłych hiszpańskich piłkarzy podsunął nam jego nazwisko jako takiego, który może dobrze sprawdzić się w polskiej lidze. Nono to zawodnik po przejściach, bo przez trzy miesiące nie miał zespołu. Przyjął nasze zaproszenie na testy medyczne i fizyczne, bo musieliśmy go sprawdzić pod tym kątem. Nie chcieliśmy brać piłkarza, któremu będziemy musieli poświęcić kolejne długie tygodnie, żeby zbudować go fizycznie. Potrenował dwa, trzy dni, byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, jak dobrze wygląda fizycznie. Pokazał się nam jako profesjonalista i przede wszystkim dobry piłkarz, który miejmy nadzieję pokaże się w Ekstraklasie.
Dołączył do nas także Bartosz Kwiecień…
Tak, ale pod niego mam oddzielne pytanie. Czy da się uratować Ekstraklasę Bartoszem Kwietniem?
A dlaczego nie? Najłatwiej jest kogoś skrytykować, wrzucić do worka i powiedzieć, że on jest zły, niedobry. Bartek ma łatkę piłkarza, który gra agresywnie, łapie żółte kartki. Sprowadzenie Bartka Kwietnia było konsultowane z trenerem Kuzerą, któremu na tym bardzo zależało.
Na pomysł ściągnięcia go wpadł trener czy dyrektor?
Trener bardzo go chciał, a my z Kamilem znamy się tyle lat, dobrze układa się współpraca. Robimy takie ruchy, do których jesteśmy przekonani i do Kwietnia byliśmy. Konsultujemy każdy transfer, zresztą zawsze tak było, czy to z trenerem Nowakiem, trenerem Ojrzyńskim czy z trenerem Kuzerą. Wiem, ile hejtu poszło po ogłoszeniu Bartka Kwietnia, ale niech on przemówi na boisku. Odszedł od nas Mario Zebić, a dla mnie Kwiecień jest po prostu lepszym piłkarzem.
Wierzycie mocno w utrzymanie?
Oczywiście. Wiosna jest specyficzna. Każdy mecz u nas będzie grany za sześć punktów. Nie składamy broni. Naprawdę bardzo się napracowaliśmy, żeby być w Ekstraklasie. Mamy ciągle z tyłu głowy, ile nas ten awans kosztował za dużo zdrowia, zaangażowania, walki, żeby spaść. Na pewno Korona Kielce się nie podda, to zapewniam.