Lech Poznań mu zaszkodził? Gwiazdor odpalony już po pięciu meczach
Były podopieczny trenera, jeszcze niedawno gwarantujący solidne liczby, pozyskany za darmo. Mogłoby się wydawać, że to opis idealnego transferu Lecha Poznań. Sisi idealny jednak nie był. Tuż po transferze stał się uosobieniem marazmu w szeregach "Kolejorza".
Letnie transfery Lecha Poznań kompletnie zawiodły oczekiwania kibiców. Marcin Robak był ciągle kontuzjowany, a Denis Thomalla strzelał gole co najwyżej na treningach. Po zakończeniu rundy jesiennej stało się jasne, że "Kolejorz" potrzebuje wstrząsu w ofensywie, jeśli ma zamiar zakończyć sezon na przyzwoitej lokacie w tabeli Ekstraklasy.
Zimą szeregi poznańskiego klubu zasilili wobec tego duński napastnik Nicki Bille Nielsen i hiszpański skrzydłowy Sisi. O pierwszym z piłkarzy powiedziano i napisano wystarczająco dużo jeszcze przed potwierdzeniem jego transferu. Nadzieje pokładano zatem głównie w drugim zawodniku, którego Jan Urban znał z czasów pracy w Osasunie.
Problemem stało się jednak to, gdzie Sisi grał tuż przed przenosinami do Poznania. Było to drugoligowe koreańskie Suwon FC. Ocenienie aktualnego poziomu gry i potencjału Hiszpana było wobec tego praktycznie niemożliwe. Urban musiał bazować na trenerskim nosie i w kolejnych miesiącach liczyć na to, że przeczucie go nie zawiodło.
Było jednak dokładnie odwrotnie. Sisi kompletnie podkopał autorytet szkoleniowca już na starcie, kiedy okazało się, że jest w niewystarczającej formie fizycznej, aby zagrać w lutowym meczu z Bruk-Bet Termalicą. Koniec końców zadebiutował parę dni później w spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała, natomiast szału... nie było.
Dość powiedzieć, że Sisi zagrał jeszcze w czterech starciach "Kolejorza". Nie zanotował ani gola, ani asysty. Nie robił nawet wiatru na skrzydle, leniwie drepcząc między ofensywą a defensywą. Urban wziął boiskowe zachowanie Hiszpana za afront i przestał uwzględniać go w kadrze meczowej. Był to koniec Sisiego przy ulicy Bułgarskiej.
Lech Poznań zakończył wówczas kampanię na odległym, siódmym miejscu w tabeli. Głowa Sisiego poleciała jeszcze przed głową Urbana. O tym, że klub nie zamierza kontynuować współpracy ze skrzydłowym, poinformowano tuż po finiszu rozgrywek. Tym razem Hiszpan o uznanej marce poradził sobie w lidze gorzej, niż jego krajanie z niższych lig.
Przez długi czas Hiszpan pozostawał bez klubu. Wydawało się, że były młodzieżowy reprezentant kraju powróci do ojczyzny. Pojawiały się plotki o zainteresowaniu Realu Valladolid oraz Elche. Padło jednak na grecką Verię, która pożegnała go bez żalu po następnych kilku miesiącach. Tam również obyło się bez goli oraz asyst skrzydłowego.
Gracz postanowił dobić do końca kariery w egzotycznych warunkach. Spędził trochę czasu w japońskich niższych ligach, przywdziewając trykoty ekip FC Gifu, Tokushima Vortis oraz Ehime FC. Tam w 2021 roku zakończył karierę i rozpoczął kurs trenerski. Pozostał w Japonii, od rozgrywek 2022/2023 będąc asystentem w drugim z klubów.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.