Kiedyś grał na mundialu, dziś pracuje przy -25 stopniach. Zaskakująca historia byłego reprezentanta Polski
Arkadiusz Bąk jest byłym uczestnikiem mistrzostw świata w Korei Południowej i Japonii w 2002 roku. Obecnie emerytowany piłkarz pracuje na stoku narciarskim w norweskim Geilo.
Arkadiusz Bąk ma na swoim koncie 13 występów w reprezentacji Polski. Razem z kadrą biało-czerwonych uczestniczył w mistrzostwach świata w Korei Południowej i Japonii w 2002 roku.
W trakcie piłkarskiej kariery Bąk reprezentował barwy m.in. Polonii Warszawa, Amiki Wronki, Lecha Poznań oraz Ruchu Chorzów. Największe sukcesy odnosił w warszawskim klubie.
Razem z Polonią zdobył mistrzostwo Polski, Puchar Polski, Puchar Ligi oraz Superpuchar. W 2008 roku zakończył profesjonalną karierę.
Po przejściu na sportową emeryturę razem z żoną otworzył sklep sportowy w Poznaniu. Po kilku latach małżeństwo zamknęło wspomniany biznes.
W 2015 roku Bąk i jego rodzina wyprowadzili się do Norwegii. Były piłkarz rozpoczął pracę na stoku narciarskim. Niedawno w rozmowie z dziennikarzem "WP Sportowych Faktów" zdradził szczegóły przenosin na półwysep skandynawski.
Podczas wywiadu Bąk opowiedział o kulisach zamknięcia sklepu w Poznaniu. Przyznał, że kontynuowanie biznesu było nieopłacalne.
- Prowadziliśmy z żoną mały sklepik sportowy w Poznaniu z asortymentem piłkarskim i po pięciu latach kończyła nam się umowa franczyzowa. Sprzedawaliśmy korki, getry, piłki i inne akcesoria dla dzieci i młodzieży, ale niestety w dobie Internetu i zakupów online, dalsze prowadzenie biznesu stacjonarnie nie miało sensu - wyjawił Bąk.
Były zawodnik Polonii Warszawa wyjawił, że wyjazd do Norwegii zaproponował mu Paweł Kaczorowski. Wówczas Bąk postanowił skorzystać z zaproszenia byłego kolegi z drużyny.
- Od lat przyjaźnię się z Pawłem Kaczorowskim. Razem graliśmy w Lechu Poznań, razem mieszkaliśmy. Po karierze jesteśmy ze sobą w stałym kontakcie, a Paweł był już w Norwegii od dawna, to gdy dowiedział się o naszej sytuacji, powiedział: "Przyjedź, spróbuj. Jeżeli ci się nie spodoba, wrócisz" - mówił emerytowany piłkarz.
Bąk nie spodziewał się, że przenosiny do Norwegii będą permanentne. Były piłkarz ujawnił, w jakich okolicznościach został zatrudniony na stoku narciarskim.
- Podczas pierwszej wizyty w Norwegii poznałem osobę pracującą na stoku. Poprosiłem, żeby się do mnie odezwał, jeżeli na miejscu znajdzie się dla mnie stała praca. Po jakimś czasie kolega wysłał maila i znowu przyjechałem. Nie zakładałem, że zostanę na dłużej. Wylądowałem w Geilo, małej miejscowości w górach, w której żyje trochę ponad dwa tysiące ludzi. To mniej więcej dwieście kilometrów od stolicy. Trafiłem do kompleksu stoków narciarskich. To jeden z najlepszych ośrodków w Norwegii, coś jak u nas Wisła czy Zakopane. Mamy tu ponad trzydzieści stoków, najczęściej obsługuję te mniejsze - mówił emerytowany piłkarz.
Podczas rozmowy Bąk zdradził kulisy pracy na stoku narciarskim. Były piłkarz ujawnił swoje obowiązki służbowe.
- Otwieram stok w godzinach porannych i zamykam o 15:30. Podczas zmiany jeżdżę po obiekcie skuterem śnieżnym i patroluję, czy wszystko dobrze działa i nikomu nic się nie stało. Pomagam tym, którzy nie potrafią jeździć na nartach. Jeżeli na przykład dojdzie do wypadku, ktoś złamie nogę lub mocno się poturbuje, jestem pierwszą osobą, która przekazuje informacje dalej, przez radio, do ekipy interwencyjnej - zdradził były piłkarz.
Emerytowany piłkarz opowiedział o warunkach życia w Norwegii. Przyznał, że w trakcie zimy są bardzo niskie temperatury, z którymi trzeba się mierzyć podczas codziennych aktywności.
- Tu zimy są naprawdę mocne. Temperatura schodzi do -25 stopni Celsjusza, wtedy jest najgorzej. Po pierwszym zetknięciu z takim mrozem nie czułem stóp i palców u rąk. Odmrożenia starałem się rozbić pod prysznicem, trzymałem ręce w gorącej wodzie, żeby ból puścił. Do pracy muszę założyć kilogramy ubrań: termiczne skarpety, bieliznę, wkładki do butów. Nie mówiąc oczywiście o specjalnych butach i generalnie grubych ciuchach - mówił Bąk.