Kamil Kosowski o Paulo Sousie: Już wtedy zapaliła mi się lampka ostrzegawcza. Pisałem wówczas, że to błąd

Kamil Kosowski w felietonie dla "Przeglądu Sportowego" pochylił się na zamieszaniem wywołanym przez Paulo Sousę. - Myślałem, że selekcjoner będzie miał trochę honoru, ale się pomyliłem - ocenił były reprezentant Polski.
Paulo Sousa zakłócił spokój polskich kibiców w okresie świąteczno-noworocznym. Selekcjoner niespodziewanie postanowił opuścić ekipę "Biało-Czerwonych".
Portugalczykowi zamarzyła się praca w Brazylii. Wszystko wskazuje na to, że wkrótce szkoleniowiec dopnie swego i dołączy do CR Flamengo.
Kamil Kosowski jest zaskoczony takim zachowaniem Sousy. Swoimi spostrzeżeniami podzielił się na łamach "Przeglądu Sportowego".
- Myślałem, że Paulo Sousa będzie miał trochę honoru, ale się pomyliłem. Wydawało mi się, że jako facet będzie chciał doprowadzić pewne rzeczy do końca i dopiero wtedy odejść - rozpoczął ekspert.
- Żaden trener z naszego kraju jednak by nie zdezerterował do klubu, w którym płaciliby mu pięć razy więcej. Kadra to kadra, koniec kropka. Pamiętam, jak Sousa niecały rok temu został selekcjonerem naszej reprezentacji. Już wtedy zapaliła mi się lampka ostrzegawcza, pisałem wówczas, że to błąd - dodał.
- Jeszcze większym błędem była swoboda, jaką zostawiono w doborze asystentów. Wśród nich nie było polskiego trenera, który teraz mógłby przejąć po Sousie drużynę i dociągnąć te eliminacje do końca. Myślę sobie, że może to i dobrze, że Portugalczyk postanowił zrezygnować jeszcze przed barażami? Gdybyśmy awansowali do mistrzostw świata i tam pojechali, to wiele w naszej kadrze i tak by się nie zmieniło, a my po dwóch latach obudzilibyśmy się z ręką w nocniku - zakończył.