Kamil Glik bez ogródek po meczu z Andorą. "Kuriozalna sytuacja, to mnie zaskoczyło"
Kamil Glik podsumował spotkanie przeciwko Andorze. Stoper reprezentacji Polski udzielił wywiadu stacji "Polsat Sport".
Wczorajszy mecz rozpoczął się w niecodzienny sposób. Już w 15. sekundzie Ricard Fernandez został wyrzucony z boiska za agresywny atak na Glika.
- Trafił mnie w ząb. Na szczęście jest dobrze, bo zęby mam dość zdrowe i twarde. To były pierwsze sekundy meczu, a to nie była nawet sytuacja stykowa, tylko bezpośrednie uderzenie. Zaskoczył mnie ten cios. Kuriozalna sytuacja - przyznał Glik przed kamerami "Polsatu".
Zawodnik Benevento sam musiał uważać na to, aby nie zostać upomnianym przez arbitra. Gdyby Glik obejrzał wczoraj żółtą kartkę, nie mógłby wystąpić w poniedziałkowym meczu z Węgrami.
- Nie miałem nawet okazji, żeby złapać kartkę. Może nie do końca to dobrze zabrzmi, ale nawet nie miałem sytuacji stykowej, żebym mógł pokusić się o żółtą kartkę - stwierdził Glik.
Reprezentacja Polski zapewniła już sobie udział w barażach. Poniedziałkowe starcie z Węgrami będzie jednak ważne, ponieważ wynik zdecyduje o tym, czy biało-czerwoni będą rozstawieni i w półfinale baraży zagrają na własnym boisku.
- Minimum planu wykonane. Można gdybać, bo graliśmy na Węgrzech i mogliśmy zdobyć dwa punkty więcej, ale z drugiej strony patrząc, gdybyśmy tego meczu nie zremisowali, to nie wiem, czy Węgrzy też do końca by nie grali. Może remis na Wembley też można było wyciągnąć, ale to tylko gdybanie - podsumował Kamil Glik.