Jerzy Dudek opisał wielkie problemy przed finałem LM. "Godzinę szukaliśmy wejścia. Wszystko było zablokowane"
Paryski finał Ligi Mistrzów pełen był problemów organizacyjnych. Na własnej skórze doświadczył ich między innymi Jerzy Dudek. Opisał to na łamach "Przeglądu Sportowego".
Były reprezentant Polski w przeszłości bronił zarówno barw Liverpoolu, jak i Realu Madryt. Nie mogło go więc zabraknąć na finale Ligi Mistrzów, w którym mierzyły się właśnie te drużyny. W Paryżu doświadczył jednak sporych problemów.
- Jeśli chodzi o skandal związany z organizacją meczu i opóźnieniem jego rozpoczęcia, to muszę przyznać, że także tego doświadczyłem. Godzinę szukaliśmy odpowiedniego wejścia na stadion, bo wszystko było zablokowane, autobusy i samochody stały, nie szło w żaden sposób dojechać na obiekt. Praktycznie każdy z byłych piłkarzy, który dostał zaproszenie na mecz, musiał iść w tłumie kibiców, co było w sumie ciekawym doświadczeniem - opowiada Dudek.
- Wszyscy szli w jednym kierunku w towarzystwie głośnych śpiewów. Szliśmy od strony kibiców Liverpoolu, których było mnóstwo. Dwukrotnie była szturmowana brama, ale wbrew pozorom to nie fani "The Reds", ale też ludzie z Paryża chcieli się przedostać do kolejnej strefy, bo, żeby wejść na trybuny, dwukrotnie trzeba było pokazać wejściówkę. A policja w chwili zagrożenia także reaguje bardzo szybko, żeby w zarodku ugasić pożar i opanować sytuację, stąd użycie gazu łzawiącego w kierunku prowokatorów - opisał.
Na łamach "Przeglądu Sportowego" Dudek przyznał, że spora część biletów została skradziona kibicom, którzy je kupili. Sam golkiper już wcześniej był przed tym ostrzegany przez przedstawicieli "The Reds".
- To spowodowało, że czasem do ucieczki zmuszeni byli rodzice z dziećmi, co nie było miłym widokiem. Finał w Paryżu był pełen problemów, bo docierały do mnie informacje, że ludzie siedzący blisko mnie weszły na stadion, pokazując fotokopie swoich biletów czy zaproszeń - dodał.
- Te fizyczne zostały im skradzione, potem były pewnie sprzedawane i pewnie podobnie było z biletami innych kibiców. Gdy odbierałem zaproszenie z Liverpoolu, otrzymałem instrukcję, aby nie pokazywać go w tłumie, żeby mieć je dobrze schowane i żeby być ostrożnym - zakończył.