Jan Tomaszewski wskazał "papieża polskiej piłki". "Nie odmówił mi drugiej szansy. On nie bał się nigdy"
2 marca minie setna rocznica urodzin Kazimierza Górskiego. Z tej okazji Jan Tomaszewski wspominał współpracę z legendarnym selekcjonerem. - Dla mnie jest papieżem polskiej piłki - wyznał były golkiper w rozmowie z "Interia Sport".
Kazimierz Górski przyszedł na świat 2 marca 1921 w Lwowie. Gdyby żył, jutro obchodziłby setne urodziny. Jan Tomaszewski nie wątpliwości, że to właśnie legendarny selekcjoner zasługuje na miano "papieża polskiej piłki".
- Przed nim nasza kadra była przeciętną drużyną. Mieliśmy talent do piłki, ale za granicą byliśmy anonimowi. On wyprowadził nas za żelazną kurtynę, dlatego dla mnie jest papieżem polskiej piłki. Cudowna była siła jego spokoju. Mawiał, że najczęściej przegrywa ten, kto się boi porażki. On nie bał się nigdy - przyznał popularny "Tomek" w wywiadzie dla "Interia Sport".
Górski poprowadził reprezentację Polski do m.in. dwóch medali na igrzyskach olimpijskich i trzeciego miejsca na MŚ.
- Mocno wierzył w nas i nasz sukces. Nikomu innemu w Polsce lat 70-tych to wszystko by się nawet nie przyśniło. Pan Kazimierz cały czas myślał, jak uczynić tę drużynę lepszą. Byliśmy jak zgrana grupa gotowa pójść za Górskim w ogień - dodał były golkiper.
Tomaszewski ze szczególnym sentymentem wspomina Górskiego, bo to właśnie za jego kadencji golkiper zadebiutował w reprezentacji Polski. "Biało-Czerwoni" przegrali z RFN 1:3 w el. ME.
- Wszedłem do bramki za chorego Piotra Czaję. I zostałem wrogiem publicznym numer 1 w kraju. Dla Polaków mecz z RFN w tamtych czasach wciąż przywoływał emocje wojenne. Po porażce musiał być kozioł ofiarny, więc padło na mnie. Najmłodszego, bez doświadczenia i pozycji. Takiego zaszczuć najłatwiej - podkreślił Tomaszewski.
- Pan Kazimierz pozwolił mi posmakować wielkiej piłki, więc obiecałem sobie, że będę krwią pluł, ale do kadry wrócę. I kiedy już byłem gotowy, Górski nie odmówił mi drugiej szansy. Wszystko co się po mnie przewaliło, obróciło się w końcu na dobre. Dlatego tamten pojedynek z Niemcami uważam za najbardziej wartościowy w mojej karierze - podsumował 73-latek.