Jakubas oczekuje reform. Uderzył w cały PZPN. "Przeraziłem się"
Zbigniew Jakubas domaga się zmian w polskiej piłce. Szef Motoru Lublin uważa, że aktualny przepis o młodzieżowcu jest bezsensowny, ale reform potrzeba w całym PZPN.
Zawrzało podczas ostatniego spotkania Cezarego Kuleszy z przedstawicielami klubów Ekstraklasy i Betclic 1 Ligi. Grono dyskutowało między innymi o przepisie o młodzieżowcu, a brak jakiejkolwiek decyzyjności rozdrażnił wiele osób. Wśród nich znalazł się Zbigniew Jakubas.
- To zmieńcie nazwę na PZPR - wypalił szef Motoru, o czym pisaliśmy TUTAJ.
Teraz Jakubas zabrał głos i wytłumaczył się ze swoich głośnych słów. Podkreślił, że chodziło mu nie o samego Kuleszę, ale ogólny sposób funkcjonowania PZPN, który postrzega jako wadliwy.
- Po prostu zwracałem uwagę, trochę prześmiewczo, na pewne paradoksy w polskiej piłce. (...) To po prostu chore, czyli PZPN wie lepiej niż kluby, których to bezpośrednio dotyczy - stad skojarzenie "Polska Zjednoczona Partia Robotnicza", która też najlepiej wiedziała czego potrzebuje lud - stwierdził.
- Teraz dowiedziałem się, że sam zarząd PZPN liczy 17 osób, a jeszcze ma zostać powiększony i z tego powodu trudno podejmować szybkie decyzje, co wybrzmiało w Jachrance - dla mnie to nie do pomyślenia, bo okazuje się, że to nie pies macha ogonem, a ogon psem. Jeśli w takim tempie będziemy wprowadzać zmiany, to z Portugalią kolejny raz wygramy za 50 lat. (...) To, czego dowiedziałem się o strukturze PZPN, mnie przeraziło. Choćby to, że decyzje mają podejmować baronowie, którzy u siebie nie mają nawet drużyny w PKO Ekstraklasie - dodał Jakubas.
Miliarder zwrócił też uwagę na przywołany wcześniej przepis o młodzieżowcu. Poddał go krytyce, ale też zaproponował rozwiązanie.
- Jeszcze gdy Motor grał w I Lidze, proponowałem zmiany, polegające na zasadzie tzw. marchewki, czyli bez sztucznego i niedorzecznego aktualnego przepisu, ale zwiększeniu siły projektu Pro Junior System. Czyli bez karania, jeśli ktoś chce grać jednym młodzieżowcem, to gra, a ktoś inny 11, proszę bardzo. I kluby dostają pieniądze za rozegrane minuty. To proste jak budowa cepa - podsumował dla WP Sportowych Faktów.