Jak deszcz może wpłynąć na mecz piłki nożnej? Przekonała się o tym także reprezentacja Polski
Woda to jeden z najpotężniejszych i siejących wielkie spustoszenie żywiołów występujących na świecie. Od czasu do czasu odbija się ona również na sporcie. Piłka nożna nie jest aż tak nietolerancyjna na deszczówkę, jak chociażby żużel, ale również potrafi uniemożliwić rozegranie normalnego meczu.
Jednym z najbardziej pamiętnych dla nas, Polaków, meczów, na którego wynik duży wpływ miała pogoda, był ten w drugiej rundzie Mistrzostw Świata w 1974 roku. Rywalem “Orłów Górskiego” w ostatnim meczu było RFN i w przypadku zwycięstwa, nasi awansowaliby do finału. Tego dnia we Frankfurcie miała miejsce olbrzymia ulewa, która zdewastowała murawę, a straż pożarna i służby porządkowe nie zdążyły doprowadzić jej do dobrego stanu.
Mecz zakończył się zwycięstwem RFN 1:0 po golu Gerda Müllera, a Polacy musieli zadowolić się spotkaniem o trzecie miejsce z Brazylią, które na szczęście wygrali. Po zakończeniu “Meczu na wodzie” legenda reprezentacji Niemiec, Franz Beckenbauer przyznał, że pogoda miała tego dnia kluczowe znaczenie.
- Przy normalnych warunkach, nie mielibyśmy prawdopodobnie żadnych szans - powiedział jeden z najlepszych obrońców w historii piłki nożnej.
W lutym 2018 roku deszcz pokrzyżował również plany FC Barcelony w meczu derbowym z Espanyolem na Cornella el Prat. Spotkanie ligowe zakończyło się wynikiem 1:1, a na poniższym zdjęciu widać wyraźnie, że warunki były wyjątkowo trudne.
Potworna ulewa miała miejsce również w meczu Ligi Mistrzów pomiędzy AC Milan a Manchesterem United w 2007 roku. Mogłoby się wydawać, że deszcz bardziej może sprzyjać Wyspiarzom, ale spotkanie zakończyło się wynikiem 3:0 na korzyść Włochów. Tego dnia “Rossoneri” wywalczyli awans do finału.
W obecnym sezonie oberwanie chmury miało miejsce w mieście Sittard. W 3. kolejce Eredivisie tamtejsza Fortuna mierzyła się z Willem II Tilburg. Mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla gości, a w 17. minucie padła komiczna bramka dla Fortuny. Śmieszny był nie sam gol, ale to, co wydarzyło się chwilę wcześniej na połowie gospodarzy.
Willem próbowało skonstruować atak pozycyjny, ale okazało się, że gra po ziemi nie ma żadnego sensu. Piłka zatrzymywała się na wodzie, a zawodnicy przyjezdnych szybko ją stracili. Ich rywale przeprowadzili zabójczą kontrę i trafili do siatki kilka sekund później.
Na koniec drugi polski akcent. Ten mecz co prawda się nie odbył, ale przeszedł do historii, jako “Basen Narodowy”. Przed meczem naszej drużyny z Anglią w Warszawie lało jak z cebra, a jako że nie zamknięto stadionowego dachu, woda całkowicie opanowała murawę. Uznano, że mecz musi zostać przełożony, zresztą trudno dziwić się tej decyzji. Na szczęście, spotkanie rozegrane następnego dnia zakończyło się dość niespodziewanym remisem 1:1.
Kacper Dąderewicz