Jaja w polskiej lidze. Prezes wychodził zza biurka, by wejść na boisko

Jaja w polskiej lidze. Prezes wychodził zza biurka, by wejść na boisko
Źródło: Artsaba Family / Shutterstock
Właściciel, sponsor i piłkarz w jednej osobie? Mogłoby się wydawać, że to tylko legenda z lig okręgowych. Taka sytuacja naprawdę miała jednak miejsce. Mirosław Stasiak, bohater niedawnej afery w PZPN, latami "kupował" sobie miejsca w składach polskich ekip.
W czerwcu 2023 roku Mirosław Stasiak pojawił się na meczu eliminacji EURO 2024 Mołdawia - Polska. Działacz przyleciał na spotkanie na zaproszenie ówczesnego sponsora kadry, firmy Inszury, chociaż do 2026 roku nie może piastować żadnego stanowiska w polskim futbolu. Wszystko z uwagi na wyrok za korupcję sprzed kilkunastu lat. To wtedy piłkarska Polska usłyszała o Stasiaku po raz pierwszy. Ale zacznijmy od początku.
Dalsza część tekstu pod wideo
Piłkarska kariera Stasiaka nie potoczyła się najlepiej. Mężczyźnie nie udało się zadebiutować w profesjonalnym futbolu. Marzenie o występach w polskich ligach powróciło jednak kilka lat później, kiedy Stasiak zbił fortunę na handlu węglem. Wówczas zapisał się do pierwszych A-klasowych drużyn: Świtu Kamieńsk i Cefolu Wojciechów. Gdy w 1997 roku drugi z zespołów spadł z III ligi i stracił finansowanie, Stasiak upatrzył szansę.
Biznesmen przejął licencję, przeniósł klub do Gomunic i wystartował w IV lidze pod nazwą Stasiak Gomunice. Od tamtej pory drużyna walczyła o powrót na wyższy szczebel - ze Stasiakiem w składzie. Właściciel sam dyktował trenerowi, kiedy ma go desygnować do jedenastki. Ostatecznie awansować udało się po trzech latach. Sezon później przyszedł jednak szybki spadek. Stasiak zawinął się z Gomunic, zostawiając klub sam sobie.
Mężczyźnie przyświecały dużo ambitniejsze cele. Narzędziem do ich zrealizowania miała stać się Ceramika Opoczno. W 2002 roku zespół zajmował czołowe miejsca w II lidze i znajdował się o krok od awansu. Promocji wciąż nie udawało się jednak wywalczyć, co zaowocowało rychłym odejściem głównego sponsora, zakładu ceramicznego. Stasiak ogłosił wszem i wobec, że pociągnie wózek dalej. Tyle że pociągnął go na samo dno.
Tak jak w Gomunicach, nazwa drużyny szybko uległa zmianie. Od sezonu 2002/2003 zespół stał się Stasiakiem Opoczno, a sponsor znów sam delegował się do gry. 35-letni wówczas Stasiak nie myślał o rezygnacji z gry w piłkę, choć występował na zapleczu elity. Występował i trenował wyłącznie wtedy, gdy miał na to ochotę. Jeśli miał, a był pomijany w składzie, szkoleniowcy lądowali na bezrobociu. Tak skończył m.in. Mariusz Łaski.
W kolejnych latach pomiatanie trenerem zakrawało o absurd. Po dwóch miesiącach Łaski powrócił na stanowisko, a później zostawał asystentem czy dyrektorem. Jego powrót przypadł akurat na elektryzujące starcie Pucharu Polski z Wisłą Kraków. Opocznianie awansowali do ćwierćfinału po pokonaniu Lecha Poznań. Nie udało im się jednak rozprawić z "Białą Gwiazdą". Być może z uwagi na obecność Stasiaka w składzie.
Klub zajął ostatecznie szóste miejsce w tabeli II ligi. Prezes coraz gorzej dogadywał się z władzami miasta, które również zamierzały zrezygnować ze współfinansowania klubu. Wobec tego w trakcie sezonu 2003/2004 Stasiak ponownie postanowił się zawinąć, doprowadzając dotychczasową drużynę do upadku i przenosząc jej siedzibę do Ostrowca Świętokrzyskiego, gdzie oczekiwał już następny zespół będący w tarapatach - KSZO.
To czarna karta w historii polskiej piłki. Biznesmen udowodnił, że w jedną zimę można zamknąć jeden klub, przenieść miejsce rozgrywania spotkań i siedzibę drugiego, a wszystko ukoronować nazwą Stasiak KSZO Celsa Ostrowiec Świętokrzyski. W międzyczasie chciał zostać czarnym baronem zaplecza, inwestując w Piotrcovię Piotrków Trybunalski i pośrednicząc w jej przenosinach do... Szczecina. PZPN wymusił sprzedaż udziałów.
Decyzja dotycząca KSZO została jednak podjęta bez żadnego transparentnego uzasadnienia. W Ostrowcu Świętokrzyskim Stasiak zapowiadał szybką promocję do Ekstraklasy i wprowadzenie drużyny do Ligi Mistrzów. Szanse na to wzrastały, gdyż dyrektor miał coraz mniej zapału i znacznie rzadziej pojawiał się na boisku. Po raz ostatni wybiegł na murawę w wieku 38 lat, w kwietniu 2005 roku, w spotkaniu z Radomiakiem Radom.
W tym samym czasie klub zawodził, dwukrotnie zajmując miejsca w środku tabeli. Stasiak zapowiadał definitywne pożegnanie z futbolem, a w 2006 roku na światło dzienne zaczęły wychodzić niekorzystne dla niego fakty. Policja zatrzymała Łaskiego, który współpracował ze Stasiakiem w KSZO, a później dołączył do niego sam właściciel. Obaj mężczyźni byli uwikłani w aferę korupcyjną, zarówno kupując mecze, jak i je sprzedając.
Afera korupcyjna ciągnęła się latami. W 2011 roku Stasiak otrzymał wyrok trzech lat pozbawienia wolności w zawieszeniu i 200 tysięcy złotych grzywny. W 2016 roku został wyrzucony ze struktur PZPN na 10 lat. Czy wybiło mu to z głowy inwestowanie w futbol? Otóż nie. Stasiaka łączono z inwestycjami w Widzew Łódź czy... Fortunę Koeln. Po latach pomagał też Mechanikowi Radomsko i reaktywowanemu LUKS-owi Gomunice.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.
Redakcja meczyki.pl
Michał Boncler25 Jul · 08:00
Źródło: własne / Przegląd Sportowy Onet / Weszło

Przeczytaj również