Jagiellonia Białystok wyrwała punkty Warcie Poznań. Czerwona kartka nie ustawiła meczu

Jagiellonia Białystok przystępowała do starcia z Wartą Poznań jako delikatny faworyt. Za "Dumą Podlasia" opowiadała się przede wszystkim przewaga własnego boiska oraz pozycja w tabeli. Ekipa Dawida Szulczka miała jednak za sobą udane tygodnie - nie przegrała od sześciu ligowych spotkań i zdołała wyjść ze strefy spadkowej.

Zmagania na murawie poprzedziły gesty solidarności ze strony kibiców. Fani obu drużyn głośno wyrazili sprzeciw wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę. Symbolicznego wsparcia udzielili też piłkarze.

Sam mecz - przynajmniej w pierwszej połowie - nie był porywającym widowiskiem. Obie drużyny oddały tylko cztery strzały. Pod tym względem przeważała Warta Poznań, która zaczęła wypracowywać przewagę od 23. minuty. To właśnie wtedy z boiska wyleciał Bogdan Tiru.

Niemniej do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis. "Duma Podlasia" nie mogła jednak liczyć na to, że sytuacja nie ulegnie zmianie, gdy zawodnicy wyjdą z szatni.

Warta Poznań ruszyła do ataku właściwie od samego początku, dominując nad broniącą się Jagiellonią. Ostatecznie opór gospodarzy przełamał Frank Castaneda, nowy nabytek Dawida Szulczka, piłkarz z przeszłością w Lidze Mistrzów. Więcej o jego historii przeczytacie TUTAJ.

Niespodziewanie jednak Jagiellonia wyrównała niespełna 120 sekund później. Do siatki w 65. minucie spotkania trafił Tomas Prikryl i wynik nie uległ zmianie aż do końcowego gwizdka arbitra.

Podział punktów sprawił, że Warta Poznań zaliczyła kolejny awans w tabeli Ekstraklasy. Zajmuje już 13 miejsce i ma dwa punkty przewagi nad Legią Warszawa.