Jacek Bąk wybrał największego wariata w szatni. "Był wielkim miłośnikiem polskich kobiet"

Jacek Bąk w 1995 roku opuścił Lecha Poznań i przeniósł się do Olympique Lyon. We francuskiej drużynie grał przez niemal 7 lat. Łącznie dla tego zespołu zagrał w 153 spotkaniach, zdobywając 7 bramek.

47-latek w rozmowie z "Onet Sport" podkreśla, że od razu spodobało mu się w nowym środowisku. Szybko złapał też kontakt z kolegami z drużyny.

- Szatnia przypominała perfumerię. Każdy miał swoją buteleczkę. Pod prysznicem nie można było pożyczyć od kolegi szamponu, musiałeś mieć swój. W szatni Lyonu panowała świetna atmosfera. Nieraz zrzucaliśmy się z kilkoma kolegami na prywatny samolot i lecieliśmy na Lazurowe Wybrzeże, żeby zatańczyć z jakąś piękną panią - oznajmił.

Bąk szczególnie zapamiętał bramkarza Pascala Olmetę. Polak wspomina go jako największego wariata w szatni.

- Raz wszedłem do szatni, on łapie mnie za rękę i wyprowadza z budynku. Dochodzimy do fury, Pascal otwiera drzwi, a tam piękna blondynka z dużym biustem wita się ze mną po polsku, zanim zdążyłem otworzyć buzię. Olmeta był wielkim miłośnikiem polskich kobiet - dodał.

- Problem w tym, że Pascal zakochiwał się trzy razy w tygodniu. Zmieniał kobiety jak rękawiczki, a każda jego "miłość" wyglądała jak światowa gwiazda z pierwszych stron gazet - wyznał.

Olmeta swoimi zachowaniem zwracał uwagę także na boisku. Bąk do dziś pamięta sytuację z meczu z RC Lens.

- Rywale jadą z kontrą, a Pascala nie ma w bramce! Stoi pod trybunami i tańczy z kibicami. Zaczęliśmy mu krzyczeć, żeby zapieprzał z powrotem między słupki. Na szczęście zdążył, ale cała sytuacja wyglądała komicznie - zakończył były reprezentant Polski.