"Ja bym takiej obietnicy nie złożył". Były minister sportu odniósł się do afery premiowej
Choć od mundialu w Katarze minął ponad rok, to piłkarska Polska wciąż żyje aferą premiową w kadrze biało-czerwonych. Odniósł się do niej były minister sportu Kamil Bortniczuk.
Premier Mateusz Morawiecki jeszcze przed startem mistrzostw świata obiecał kadrowiczom olbrzymią premię za wyjście z grupy. Mówiło się, że zawodnicy mogli liczyć na około 40 mln złotych.
Ostatecznie do wypłaty nie doszło. Morawiecki wycofał się ze swojego pomysłu, gdy sprawa wyszła na jaw i zbulwersowała opinię publiczną. Sprawa zdążyła jednak zatruć atmosferę w reprezentacji i wokół niej.
W piątkowy poranek o premię w Radiu ZET został zapytany sam Morawiecki. Były premier stwierdził, że nie popełnił w tej sytuacji błędu. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
Inaczej na ten temat zdaje się myśleć minister sportu w jego rządzie, czyli Kamil Bortniczuk. Polityk w rozmowie z Weszlo.com stwierdził, że źle ocenił obietnicę daną piłkarzom. Jak przyznał, nie konsultowano się z nim w tej sprawie.
- Nie, nie miałem na to żadnego wpływu, to było poza ministerstwem. Nie wiedziałem o tej sprawie w żaden sposób i nie mam żadnej większej wiedzy na ten temat. Ja bym takiej obietnicy polskim piłkarzom nie złożył, chociaż życzyłbym sobie, żeby grali jak najlepiej - powiedział Bortniczuk.
Jeżeli chodzi o nagradzanie sportowców mamy system stypendiów i nagród w ministerstwie, z tego się wywiązujemy. Z drugiej strony piłkarzom jest trudniej sięgnąć po mistrzostwo świata niż przedstawicielom innych dyscyplin - dodał były minister sportu.