Handel bronią, sprzedaż narkotyków i ustawianie spotkań. Kontrowersyjny inwestor planuje przejąć klub Serie A
Po śmierci Silvio Berlusconiego w biurach Monzy zapanował szereg zmian, wśród których przewija się temat sprzedaży klubu. Jak informuje "Corierre dello Sport", nowym właścicielem włoskiego zespołu chce zostać bardzo kontrowersyjna postać.
Niebawem minie miesiąc od śmierci Silvio Berlusconiego. Były premier Włoch zasłynął nie tylko z polityki, ale także bardzo udanych epizodów za sterami klubów piłkarskich. W przeszłości zarządzał Milanem. W 2018 roku został zaś jednym z właścicieli Monzy.
Kierowany przez niego zespół najpierw awansował do Serie A, a następnie uplasował się na 11. miejscu w tabeli. Zważając na fakt, iż był beniaminkiem, trzeba uznać ten wynik za duże osiągnięcie.
W ostatnim czasie nie brakuje jednak spekulacji, kto mógłby przejąć schedę po Berlusconim. Jak informuje "Corierre dello Sport", możliwość nabycia udziałów w Monzy sondują inwestorzy z USA, Indii, Chin, czy Arabii Saudyjskiej. W ostatnim czasie do tego grona dołączyła jeszcze jedna osoba.
Wśród kandydatów do zarządzania klubem Serie A znalazł się Evangelos Marinakis. Grecji milioner dał się poznać szerszej publice za sprawą zarządzania Olympiakosem Pireus i Nottingham Forest. Teraz do swojego CV chciałby także dopisać pracę we Włoszech.
Sama kandydatura zapewne obeszłaby się bez echa, gdyby nie przeszłość 55-latka. W 2011 roku na jaw wyszła afera z udziałem Greka, który został obwiniony o ustawianie spotkań. Po dochodzeniu przeprowadzonym przez działaczy UEFA zdecydowano się go jednak uniewinnić, choć same wyniki w lidze, gdzie ważne role odgrywał Marinakis, budziły spore wątpliwości.
Kilka lat później został również oskarżony o handel bronią oraz sprzedaż narkotyków. Na tankowcu należącym do właściciela Olympiakosu znaleziono około dwóch ton heroiny. Finalnie uznano to za spisek, który miał zostać zainicjowany przez greckich rządzących.
Liczne skandale nie są jednak ostatnim zmartwieniem Marinakisa. W ostatnim czasie nieco gorzej radzi sobie zarządzany przez niego klub. Piłkarze Olympiakosu skończyli rozgrywki na bardzo rozczarowującym trzecim miejscu.