Grosicki o kulisach niedoszłego transferu: To dla mnie szok. Hull przyjęło gorszą ofertę z Bursy, a lepszej z Lizbony nie
Kamil Grosicki w ostatnich godzinach okna transferowego mógł przejść do Sportingu Lizbona. Tak się jednak nie stało. Reprezentant Polski na łamach "Przeglądu Sportowego" opowiadał o kulisach niedoszłego transferu.
Grosicki do ostatnich godzin okna transferowego walczył o zmianę pracodawcy. Piłkarz był już praktycznie dogadany z Bursasporem, ale w ostatniej chwili do akcji wkroczył Sporting, który zaproponował doświadczonemu skrzydłowemu jeszcze lepsze warunki finansowe. Reprezentant Polski w końcu zdecydował, że nie podpisze umowy z Bursasporem i opuścił hotel, w którym ją negocjował. Już na lotnisku czekał na rozwój sytuacji. Tam pojawiły się komplikacje, które spowodowały, że przenosiny do Lizbony nie doszły do skutku. Okazało się, że działacze Hull City oczekiwali 5 mln euro za wykup, choć wcześniej dogadano się ze Sportingiem na 2,5 mln euro.
- Poleciałem do Turcji, mogłem podpisać kontrakt już w południe, ale pojawiła się konkretna oferta ze Sportingu Lizbona. Wiedziałem o zainteresowaniu Portugalczyków wcześniej, ale bez konkretów. Wsiadłem do samolotu lecącego do Turcji, wylądowałem i odebrałem telefon, że sprawa nabrała tempa. Wstałem rano, przeszedłem badania medyczne w Bursasporze, nikt się nie odzywał, więc wydawało się, że raczej nic się nie zmieni. A jednak. Z informacji, które otrzymałem od menedżera, Sporting złożył Hull lepszą ofertę niż Turcy, więc nie widziałem przeszkód, żeby to się nie udało. Dlatego finał jest dla mnie szokujący. Anglicy zgodzili się zaakceptować gorszą ofertę z Bursy, a lepszą z Lizbony nie - wyjaśniał reprezentant Polski.