"Gównarzeria, która nie ma nic do roboty". Ostre słowa Grosickiego, kapitan Pogoni stanął w obronie kolegi
Pogoń Szczecin w środę przegrała z belgijskim Gentem aż 0:5. Po końcowym gwizdku fala krytyki wylała się na bramkarza "Portowców", Bartosza Klebaniuka. Teraz w rozmowie z "WP Sportowe Fakty" w obronie młodszego kolegi stanął Kamil Grosicki.
Ze względu na kontuzję w meczu eliminacji Ligi Konferencji zagrać nie mógł Dante Stipica. Jego miejsce zajął Bartosz Klebaniuk, który popełnił poważne błędy przy co najmniej trzech golach. Młody golkiper spotkał się z ogromną krytyką. W jego obronie zdecydowanie stanął Kamil Grosicki.
- Bartek pierwszy raz w życiu zderzył się z taką falą hejtu, bo to nie była zwyczajna krytyka. Dla mnie to niedopuszczalne, by tak młodego chłopaka rozjechać po pierwszym gorszym meczu. On ma dopiero 20 lat i tylko kilka rozegranych spotkań dla pierwszej drużyny - powiedział Grosicki.
- Zresztą, wcześniej bronił w ważnych spotkaniach - z Lechem, Legią i dawał radę. Teraz mu nie poszło, ale wyzwiska pod jego adresem były obrzydliwe. Rozmawiałem z nim, wsparłem go też publicznie w mediach społecznościowych. Powiedziałem Bartkowi, że nie reagują tak nasi kibice, a gówniarzeria, która nie ma nic do roboty, a tylko siedzi i klika w klawisze - wypalił.
- Nikt nie ucieknie od krytyki w poważnej piłce, ale to była jazda bez trzymanki. Do tej pory Bartek miał po meczach kilka komentarzy w swoich mediach społecznościowych, a po spotkaniu w Belgii spadło na niego ponad pięćset wpisów. On ma rodzinę, która też to przecież czyta. Na szczęście w klubie może liczyć na nasze pełne wsparcie. Niech słucha trenera, nie załamuje się, tylko pokaże dobrą formę w najbliższym meczu - dodał.
Kapitan Pogoni Szczecin w rozmowie z Mateuszem Skwierawskim z "WP Sportowe Fakty" nie ukrywał, że w Belgii on i jego koledzy modlili się wręcz o jak najszybszy koniec spotkania. Obawiali się bowiem jeszcze większego blamażu.
- Wyszliśmy wysokim pressingiem, zaczęliśmy tak, jak w spotkaniach ligowych. Może lepiej było postawić na defensywę? Nie wiem. Na pewno straciliśmy gole po własnych błędach. Z każdą bramką dla Gentu nasza pewność siebie spadała. Zareagowaliśmy dopiero po przerwie, ale było już za późno - podkreślił.
- Po stracie piątej bramki trudno było im nawet piłkę odebrać. Chcieliśmy, żeby mecz zakończył się jak najszybciej. Człowiek miał obawy, że zaraz straci szóstą, siódmą bramkę... - zakończył.