Gorzkie słowa Steve'a Bruce'a po zwolnieniu z Newcastle. "Nigdy mnie nie chcieli. To może być ostatnia praca"
W środowe przedpołudnie Newcastle poinformowało o rozwiązaniu kontraktu ze Steve'em Bruce'em. Dotychczasowy szkoleniowiec "Srok" w gorzkich słowach podsumował pobyt w tym klubie w rozmowie z "The Telegraph".
O zwolnieniu 60-latka pisano od czasu, gdy Newcastle trafiło w ręce szejków z Arabii Saudyjskiej. Steve Bruce zastanawia się nad tym, czy nie porzucić kariery trenera. Nie wyklucza jednak ostatecznie powrotu na ławkę rezerwowych.
- Myślę, że to mogła być moja ostatnia praca. Nie chodzi tylko o mnie, ale to wszystko bardzo odbiło się też na całej mojej rodzinie. Nie mogę tego zignorować. Martwili się o mnie, zwłaszcza moja żona - powiedział Bruce.
- To niesamowita i fantastyczna kobieta. Poradziła sobie ze śmiercią moich rodziców, kazała mi się nie martwić tym, co przeszedłem przez ostatnie kilka lat. Nie wiem, czy chcę ponownie przez to przechodzić. Ale nigdy nie mów nigdy - dodał.
Bruce ma żal do kibiców Newcastle za to, jak podchodzili do niego od początku pracy. Uważa, że fani od samego początku życzyli mu tylko jak najszybszego zwolnienia.
- Kiedy objąłem Newcastle, myślałem, że poradzę sobie z tym wszystkim, ale to było bardzo trudne. Nigdy naprawdę mnie tu nie chcieli, czułem, że ludzie pragną, abym zawiódł. Czytałem, że zaraz zawiodę, że jestem bezużytecznym tłuściochem, który marnuje przestrzeń, że jestem głupi, nieudolny taktycznie. Tak było od pierwszego dnia - przyznał.
- Kiedy osiągaliśmy dobre wyniki, mówili o śmieciowym stylu albo szczęściu. Wyśmiewali mnie nawet wtedy, gdy rezultaty były w porządku. Najlepszym było mówienie, że jesteśmy drużyną do spadku, biorąc pod uwagę wszystko poza punktami. Tak było w pierwszym sezonie. W drugim krytyka jeszcze się powiększyła, a zajęliśmy 12. miejsce, mając 17 punktów przewagi nad strefą spadkową - podkreślił.
- Próbowałem się tym cieszyć. Zawsze lubiłem walkę i udowadnianie ludziom, że się mylą. Plotki o przejęciu klubu krążyły od dawna, ale nie kupiliby go, jeżeli zostalibyśmy zdegradowani. Jedynym zadaniem, które mi powierzono, było utrzymanie. Nie było pieniędzy na przebudowę składu - zakończył.