Główki, loby, woleje... Najlepsze gole w historii finałów Ligi Mistrzów [VIDEO]
Leo Messi i Sergio Ramos główkowali, Lars Ricken lobował, a Zinedine Zidane sieknął z woleja. Wybraliśmy najbardziej pamiętne gole strzelone w finałach Ligi Mistrzów.
W 25 dotychczasowych finałach padło 70 goli. Jak je sklasyfikować? Cóż, zawsze podobne rankingi będą subiektywne. Nie poprzestajemy na ocenie urodzie sgola, ale bierzemy też pod uwagę jego znaczenie, towarzyszące mu okoliczności, własne wrażenia, sentyment... Zatem: poniżej ranking niekoniecznie najładniejszych, ale najlepszych i najbardziej pamiętnych goli.
10. Didier Drogba (Chelsea – Bayern 1:1, k. 4:3)
Gdy wydawało się, że Chelsea ma wszystko, co potrzebne do wygrania Ligi Mistrzów, to nie dochodziła nawet do jej finału. Sukces przyszedł, gdy nie spodziewał się tego chyba nawet Roman Abramowicz. Z Roberto Di Matteo na ławce, trenerem z przypadku, któremu nigdy później już nic nie wyszło. Na boisku finałowego rywala. W meczu, w którym Chelsea przegrywała od początku i długo nie potrafiła odpowiedzieć. Długo, bo aż do 88. minuty.
Juan Mata dośrodkował z rogu, Didier Drogba urwał się Jerome'owi Boatengowi i strzałem głową wpakował piłkę przy bliższym słupku bramki Manuela Neuera. Niby zwykły gol, w każdym sezonie pada wiele podobnych, ale dla Chelsea chyba najważniejszy w historii.
W dogrywce bramki nie padły. W konkursie rzutów karnych Drogba oddał decydujący strzał – Chelsea pierwszy raz wygrała Ligę Mistrzów.
9. Predrag Mijatović (Real – Juventus 1:0, 1998)
Real zdominował walkę o Puchar Mistrzów już na samym początku – w latach 1956-1960 nieprzerwanie triumfował w tych rozgrywkach. W następnej dekadzie wygrał jeszcze raz – w 1966 roku. A potem czekał, czekał, czekał... Aż do 1998 roku.
To był mecz do jednej bramki. Predrag Mijatović przejął w polu karnym piłkę nieszczęśliwie wybijaną przez Marka Iuliano, położył na boisku Angelo Peruzziego i kopnął do opuszczonej bramki na wagę zwycięstwa w Lidze Mistrzów.
Real do zwycięstwa poprowadził Jupp Heynckes, ale po sezonie musiał odejść. Podobno było to przesądzone jeszcze przed finałem. Niemiec podobno stracił szatnię. Nie pomogły mu też wyniki w lidze, w której Real finiszował na czwartym miejscu.
8. Dejan Savicević (AC Milan – FC Barcelona 4:0, 1994)
Nie ma złego momentu na strzelenie gola, ale... niektóre są lepsze. Choćby początek drugiej połowy, gdy dobrze wyprowadzony cios może przekreślić całą odprawę rywali z przerwy, spowodować ich nerwowość, odwrócić losy gry albo – jak w tym przypadku – w praktyce ją zakończyć. Tak jak w finale w 1994 roku.
Do przerwy Milan po golach Daniele Massaro prowadził z Barceloną 2:0. Na początku drugiej połowy Dejan Savicević zabrał piłkę Miguelowi Angelowi Nadalowi i wysokim lobem wrzucił ją za kołnierz Andoniego Zubizaretty.
Koniec. Po takiej pierwszej połowie, po takim początku drugiej, po takim golu nie mógł się podnieć nawet dream team Johanna Cruyffa. Potem dobił go jeszcze Marcel Dessaily, który akurat zdobył jedną z siedmiu swoich bramek w Milanie.
7. Patrick Kluivert (Ajax – AC Milan 1:0, 1995)
Po tym, jak Ajax w fazie grupowej wygrał z Milanem 2:0, jego piłkarze grzecznie ustawili się w kolejce do szatni gości, by wymienić się z nimi koszulkami. Później o takich uprzejmościach nie było już mowy. Kapela Louisa van Gaala – i to jaka kapela: Edwin van der Sar, Frank de Boer, Clarence Seedorf, Edgar Davids, Marc Overmars, Jari Litmanen i inni – szybko dojrzewała.
Mecze Ajaksu z Milanem były wówczas starciem dwóch filozofii. U van Gaala aż trzynastu z osiemnastu piłkarzy było absolwentami klubowej akademii. Milan kupował drogo i nie zawsze mądrze, a Fabio Capello w składzie na mecz z Ajaksem wystawił tylko jednego piłkarza mającego mniej niż 26 lat. W Ajaksie było ich dziewięciu.
Jedyny gol meczu to produkt mieszanki doświadczenia i młodości. Podawał kończący karierę Frank Rijkaard, piłkę do bramki wtaczał będący jeszcze przed 19. urodzinami Patrick Kluivert.
Ajax odzyskał Puchar Mistrzów po 22 latach. Blisko kolejnego był jeszcze rok później – przegrał wtedy w finale po rzutach karnych z Juventusem. Nigdy potem nie znaczył już tak dużo w europejskiej piłce.
6. Leo Messi (FC Barcelona – Manchester United 2:0, 2009)
Największe wrażenie robi zdjęcie. Leo Messi zawieszony w powietrzu, Edwin van der Sar z rozdziawioną gębą obserwuje tor lotu piłki... Za chwilę wyciągnie ją z bramki.
Całą scenę widać na filmie. Olbrzymią swobodę Xaviego, którego żaden z rywali nie ośmielił się zaatakować. Messiego, który wbiegł w pole karne, jakby był niewidzialny dla rywali. I Rio Ferdinanda, który tylko patrzył, jak Argentyńczyk wyskakuje i strzela gola.
Bramka Messiego przesądziła sprawę – Barcelona wygrała z Manchesterem United 2:0. To było jej trzecie trofeum w tamtym sezonie. I jeszcze jeden dowód, że zaczynający dopiero karierę Josep Guardiola i jego piłkarze tworzą zjawisko niezwykłe.
5. Steven Gerrard (Liverpool – AC Milan 3:3, k. 3:2, 2005)
Jerzy Dudek, któremu finał w Stambule dał piłkarską nieśmiertelność, wspominał kiedyś, że część z jego kolegów wychodząc na drugą połowę martwiła się tylko o to, żeby mecz nie zakończył się jeszcze większym pogromem. A jednak wszystko zaczęło się odmieniać. Najpierw Dudek obronił bombę Andrija Szewczenki z rzutu wolnego. Później John Arne Riise dośrodkował w pole karne, obrońcy Milanu zlekceważyli Gerrarda, a ten ukarał ich za to celnym strzałem głową.
Czy to był przełom? Trudno wskazać w tym meczu jeden punkt zwrotny; to była raczej pełzająca rewolucja. Ale to właśnie po golu Gerrarda ruszyła cała lawina: bramki Vladimira Smicera i Xabiego Alonso, dogrywka, niesamowita interwencja Dudka po strzale Andrija Szewczenki, tańce Polaka w konkursie rzutów karnych... I, na samym końcu, to niesamowite zwycięstwo Liverpoolu.
4. Sergio Ramos (Real – Atletico 4:1, 2014)
Kiedy David Villa w trzeciej minucie doliczonego czasu gry wybił piłkę na rzut rożny, to rezerwowy Cristian Rodriguez aż złapał się za głowę. Piłkarze Atletico musieli już w myślach dotykać Pucharu Mistrzów – z Realem prowadzili dzięki bramce Diego Godina jeszcze w pierwszej połowie. Wystarczyło jeszcze przetrwać dwie minuty...
Może Rodriguez czuł, że życiowa szansa wymyka się z rąk? Luka Modrić dośrodkował, Sergio Ramos wyskoczył, Thibaut Courtois nie zatrzymał piłki lecącej do bramki. 1:1.
W dogrywce wycieńczeni meczem i wspaniałym sezonem piłkarze Atletico nie byli w stanie odpowiedzieć. A Real zadawał im kolejne ciosy: gole strzelali Gareth Bale, Marcelo i Cristiano Ronaldo. "Królewscy" odzyskali panowanie w Europie po dwunastu latach.
3. Teddy Sheringham i Ole Gunnar Solskjaer (Manchester United – Bayern 2:1, 1999)
Bayern zaczął świetnie – prowadził od samego początku po golu Mario Baslera. Potem nie wykorzystał kilku świetnych sytuacji, co, jak wiadomo, zwykle źle się kończy. I tak się skończyło.
Wspomina Lothar Matthaus, wtedy jeden z liderów Bayernu: - Prowadziliśmy 1:0, kiedy nasz prezydent Franz Beckenbauer wszedł do windy na Camp Nou. Minutę później, gdy z niej wyszedł i dotarł na boisko, na tablicy wyników było już 1:2. Powiedział do porządkowego: "Co jest? To jakiś żart? Jest 1:0 dla Bayernu. To pomyłka!".
To nie był żart. To nie była pomyłka. Już w doliczonym czasie David Beckham dośrodkował z rzutu rożnego, o piłkę powalczył nawet Peter Schmeichel, fatalnie wybijał Stefan Effenberg... W końcu Ryan Giggs wstrzelił ją w pole karne, a tam przytomnie zachował się Teddy Sheringham.
Przełom. I, wyjątkowo w naszym rankingu, drugi gol, bo trudno je rozdzielać. Znów róg, znów Beckham, znów Sheringham i trafienie Ole Gunnara Solskjaera.
Manchester United wygrał drugi Puchar Mistrzów w historii, co stało się kamieniem węgielnym pod budowę pomnika Aleksa Fergusona. A Niemcy? - A Niemcy upokorzeni płaczą – krzyczał po wszystkim Dariusz Szpakowski.
2. Lars Ricken (Borussia Dortmund – Juventus 3:1, 1997)
W Monachium dochodziła 70. minuta, gdy Borussia Dortmund prowadziła z Juventusem 2:1. Choć dwa gole wbił Karl-Heinz Riedle, to – jak się później okazało – bohater dopiero szykował się do wejścia na boisko. Chwilę później Lars Ricken przybił piątkę ze Stehanem Chapuisat, niemal od razu wystartował do prostopadłego podania od Andreasa Moellera i bezczelnym lobem przerzucił piłkę do bramki nad Angelo Peruzzim.
Niemiec w szesnaście sekund zapisał się w historii piłki bardziej, niż wielu zawodników przez całe życie. Przypadku w tym nie było. - W trakcie meczu zauważyłem, że Peruzzi wychodzi daleko przed bramkę – wspomina Ricken. - Pomyślałem, że jeśli wejdę na boisko, to pierwszą rzeczą, jaką zrobię, będzie strzał. I to niezależnie od tego, w jakim sektorze boiska dostanę piłkę.
Ricken stał się legendą Borussii, w której spędził całą karierę, ale niczego równie spektakularnego już nie dokonał. Nie dość, że poprzeczka wisiała bardzo wysoko, to jeszcze ciągle męczyły go kontuzje.
1. Zinedine Zidane (Real – Bayer Leverkusen 2:1, 2002)
Na początku XXI wieku Zinedine Zidane był już mistrzem świata i Europy, ale wciąż brakowało mu sukcesów w europejskich pucharach. Jeszcze w Bordeaux przegrał finał Pucharu UEFA, już w Juventusie – dwa razy finał Ligi Mistrzów. Szansę na spełnienie dawało przejście do Realu, w którym Florentino Perez akurat montował swoją galaktyczną drużynę. Za Francuza zapłacił blisko 77 mln euro, co wówczas było transferowym rekordem świata.
Zidane spłacił się na finiszu swojego pierwszego sezonu w Madrycie. Gdy zbliżał się koniec pierwszej połowy, Real remisował z Bayerem po golach Raula i Lucio. Wtedy lewym skrzydłem pognał Roberto Carlos, wrzucił w pole karne, a tam spadającą z nieba piłkę huknął Zidane. Hans-Joerg Butt zareagował, był blisko, ale nie zdołał zatrzymać strzału. Tak padł najpiękniejszy gol w historii finałów Ligi Mistrzów.
Real dzięki tej bramce zdobył swój dziewiąty Puchar Mistrzów. To było jego jedyne trofeum w roku stulecia klubu. Wcześniej poniósł spektakularną klęskę z Deportivo w finale Pucharu Króla, który był rozgrywany w ramach jubileuszu klubu, a w lidze był dopiero trzeci.
Bartosz Wlaźlak