"Gest poderżnięcia gardła i strzałów z pistoletu". Kewin Komar odsłonił szokujące kulisy pobicia
Kewin Komar przerwał milczenie i udzielił Meczyki.pl wywiadu na temat, którym w ostatnich dniach żyła cała Polska. Kulisy pobicia bramkarza Puszczy Niepołomice są szokujące.
O Komarze zrobiło się głośno kilka dni temu, gdy poinformowano o zajściach z jego udziałem na festynie w Wiśniczu Małym nieopodal Krakowa. Młody golkiper był uczestnikiem bójki, po której doznał kontuzji wykluczającej go z gry na kilka miesięcy. Teraz piłkarz zabrał głos w tej sprawie i opowiedział o niej ze swojej perspektywy.
"Co ku**o teraz?!"
Według Komara był on ofiarą napaści i został bezpardonowo zaatakowany, najpierw przez człowieka będącego pod wpływem alkoholu.
- Później usiadłem już wraz ze znajomymi na końcu ławki. Obok mnie moja dziewczyna, dalej jej kolega, kolejna dziewczyna z chłopakiem. Pięć osób. Po chwili podchodzi do mnie dwóch mężczyzn. (...) Zupełnie nie wiedziałem, kto to jest. Siedziałem z prawej strony ławki. Właściwie na jej brzegu. Jeden z nich stanął przede mną, drugi od prawej ręki. Tak jakby mnie otoczyli. Jeden z nich, ten po prawej stronie, trzymał w ręce piwo. Na pewno był pod wpływem alkoholu. On zapytał mnie: "Co ku**o teraz?" - opowiada Komar.
- Spojrzałem na tego mężczyznę, a ten wytoczył cios w lewą część mojej głowy. (...) Dostałem od niego cios z prawej ręki i obaj zaczęli mnie atakować. Wstałem i zacząłem się bronić, zasłaniając twarz. Trwało to może kilkanaście-kilkadziesiąt sekund. Zacząłem wymachiwać lewą i prawą ręką, żeby ich odgonić. Wtedy reszta tej grupki, z której oni przyszli, przyglądała się temu wszystkiemu - wspomina.
"Bili, gdzie mogli"
Później napastnicy zaatakowali większą liczbą osób. Według Komara było to około 20 ludzi.
- Nagle nastąpiła mobilizacja w tamtej grupce, bo usłyszałem: "Dobra k***a dawaj, jazda z nim". No i wszyscy ruszyli na mnie. Kolejni napastnicy podbiegali do mnie, wyprowadzając ciosy i kopnięcia we mnie. Próbowałem zasłaniać twarz i zacząłem wyprowadzać ciosy, żeby ich odgonić. Po chwili dalej uciekając, poślizgnąłem się lub przewróciłem po ciosie i przewróciłem się na plecy. Wtedy doskoczyli do mnie i zaczęli mnie kopać oraz obijać. Bili, gdzie mogli - tłumaczy.
Gest poderżnięcia gardła
Bramkarz Puszczy trafił niedługo później na SOR w niedalekiej Bochni. Tam spotkał jednego z napastników, który skierował wobec niego szokujące gesty.
- Odwrócił się do mnie i pokazał mi gest poderżnięcia gardła i jak do mnie dwa razy strzela z pistoletu. Dominik W. Był jednym z tej dwójki, która mnie na początku zaatakowała - mówi bramkarz.
Ponadto Komar zdradził, że sprawcy pojawili się także pod jego domem i grozili "wjazdem na chatę". Cały wywiad Kewina Komara dla Meczyki.pl znajdziecie TUTAJ.