Gdzie dwóch się bije, tam Atletico korzysta? "Banda Simeone” straszy przed sezonem
Sezon w najsilniejszych ligach zacznie się dopiero za kilka tygodni, ale już teraz bez trudu można przewidzieć pewne rozstrzygnięcia. Tylko kataklizm mógłby zatrzymać takie drużyny jak Bayern, PSG czy Juventus przed zdobyciem tytułów mistrza kraju. Zupełnie inaczej sytuacja przedstawia się na Półwyspie Iberyjskim.
Nadchodząca rywalizacja o miano najlepszej hiszpańskiej drużyny zapowiada się wyjątkowo ciekawie. Dominacja tandemu Barcelona-Real znów jest zagrożona, ponieważ aktualne wzmocnienia ich głównego rywala w postaci Atletico Madryt, pozwalają stawiać drużynę Simeone w roli poważnego kandydata do mistrzostwa.
Już 4 lata temu cały piłkarski świat został zszokowany postawą „Los Colchoneros”, którzy po heroicznej walce zdobyli upragnione mistrzostwo po raz pierwszy od prawie 20 lat. Za rok historia może się powtórzyć.
Dołączenie do elity
Drużyna z sezonu 2013/14 zapisała się złotymi zgłoskami na kartach historii hiszpańskiej piłki, ale z perspektywy czasu widać, że to było dopiero preludium do tego, co Diego Simeone zamierza zgotować rywalom w nadchodzącej kampanii.
Ostatnie ruchy transferowe Atletico dobitnie pokazują, że to już nie jest klub, który będzie zaledwie przystankiem dla zawodników w drodze do światowego topu. To właśnie Wanda Metropolitano ma być miejscem, gdzie czołowi gracze osiągną swój szczyt formy.
Najlepiej pokazują to przykłady Antoine’a Griezmanna oraz Jose Gimeneza. Mimo ofert z Barcelony oraz Realu Madryt obaj zawodnicy zdecydowali się na kontynuowanie swojej przygody w biało-czerwonych barwach.
I akurat w tych przypadkach nie można mówić o jakichś problemach w negocjacjach z klubem i nieporozumieniach w kwestii kwoty transferu, ponieważ zarówno Francuz, jak i Urugwajczyk mieli zapisane w kontraktach niezwykle niskie klauzule wykupu (odpowiednio 100 oraz 60 milionów).
Ani dla Barcelony, ani dla „Królewskich” zapłacenie tych kilkudziesięciu milionów za zawodników o takiej klasie nie stanowiłoby żadnego problemu, ale jak widać obaj panowie woleli pozostać wierni drużynie, w której już niedługo mogą odnieść ogromne sukcesy.
Podobnym tokiem rozumowania kierowało się wiele innych gwiazd, które zasiliło szeregi „bandy Simeone”, bądź zdecydowało się prolongować umowę.
Najlepsi od lat
Dysponując taką kadrą, naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, aby zaliczyć Atletico do jednego z głównych faworytów w praktycznie wszystkich rozgrywkach. Naturalnie nikt nie spodziewa się po „Materacach” osiągnięcia trypletu, bo to raczej sfera science-fiction (warto dodać, że na razie), ale kolejny tytuł mistrzowski, bądź zdobycie upragnionej Ligi Mistrzów nie będzie żadnym zaskoczeniem. Wystarczy przecież spojrzeć na personalia 10-krotnych mistrzów Hiszpanii.
Kolejne tytuły zdobywane przez Atletico już nie mogłyby być żadnym zaskoczeniem. To już nie jest grupka nikomu nieznanych zawodników, z których Simeone uczynił graczy topowego formatu, jak w przypadku fundamentalnych postaci z sezonu 13/14 z Koke, Juanfranem i Filipe Luisem na czele.
Oczywiście członkowie tamtej drużyny wciąż stanowią o sile „Los Colchoneros”, co jest kolejnym atutem ze względu na doświadczenie, ale przede wszystkim zostali oni otoczeni grupką młodych ludzi z zewnątrz z ogromnym potencjałem.
Transferowa pierwsza klasa
Najważniejszy zakup to z całą pewnością transakcja związana z przenosinami do Madrytu Thomasa Lemara, za którego Atletico zapłaciło aż 70 milionów euro, bijąc przy okazji swój rekord transferowy. Rekord, co warto dodać, ustanowiony pół roku wcześniej przez Diego Costę, co pokazuje, że w klubie w końcu przestano oszczędzać.
Lewy pomocnik wydaje się być wręcz idealnym uzupełnieniem galowej jedenastki, gdzie po odejściu Yannicka Carrasco ewidentnie brakowało typowego skrzydłowego, którego głównymi atutami byłyby drybling oraz dostarczanie piłek partnerom z ofensywy.
Z powodu braków kadrowych w ubiegłym sezonie Simeone musiał na skrzydle wystawiać Koke, który lepiej czuje się w środku pola, bądź Angela Correę, który z kolei wydaje się być stworzony do roli „fałszywej dziewiątki”. W końcu jednak budowa linii ofensywy pierwszej jedenastki została ukończona.
W zmiennikach siła
Dodatkowo, to co cechuje największe kluby (w tym oczywiście także Atletico), to szeroka ławka rezerwowych. W końcu, grając prawie 60 meczów w sezonie na najwyższym poziomie intensywności, nie można dysponować jedynie jedenastoma pewniakami. Drugi garnitur musi prezentować równie wysoką jakość o czym doskonale wie Simeone.
Ostatnim wzmocnieniem Atletico został przecież kolejny skrzydłowy w osobie Gelsona Martinsa, który jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego zostanie solidnym uzupełnieniem składu. Ze względu na dynamikę, zwinność oraz wysokie umiejętności w zakresie gry 1 na 1 będzie on mógł siać spustoszenie w końcowych fazach spotkań.
A to nie koniec ofensywnych poczynań „Atleti” na rynku transferowym, ponieważ coraz częściej w mediach przewija się temat sprowadzenia do Madrytu kolejnego napastnika, którym mógłby zostać Olivier Giroud. Trudno wyobrazić sobie lepszego zmiennika do ofensywy, niż zawodnika, który zdobył już ponad 200 goli oraz 70 asyst w seniorskiej piłce.
Dzięki tak dobrym transferom do linii ataku, odpowiedzialność za strzelanie goli w końcu rozłoży się na kilka nazwisk. W zeszłym sezonie to właśnie znalezienie drogi do siatki rywali było głównym mankamentem „bandy Simeone”, która w 38 ligowych kolejkach zdobyła zaledwie 58 bramek, z czego za 1/3 z nich odpowiadał sam Antoine Griezmann.
Madrycki mur
Jeśli zaś chodzi o defensywę to tutaj z pozoru nie było czego ulepszać. Atletico od lat dysponuje bezdyskusyjnie najlepszą linią obrony na świecie i poprzedni sezon tylko to potwierdził.
Czyste konta we wszystkich meczach Ligi Europy na Wanda Metropolitano, 22 stracone gole w lidze, z czego tylko 8 na własnym stadionie dobitnie udowodniły, że Jan Oblak oraz cała reszta linii obrony to jednostki wręcz wybitne, które przy okazji tworzą znakomity kolektyw
To właśnie dzięki nim znikomy dorobek ofensywy nie wpłynął negatywnie na wyniki Atletico, które jak wiadomo zdobyło Ligę Europy oraz zajęło drugie miejsce w lidze. Plamą na niedawno zakończonej kampanii z pewnością jest występ w Pucharze Króla, gdzie podopieczni Simeone zostali wyeliminowani przez Sevillę, przegrywając aż 2:5 w dwumeczu.
W następnym sezonie taka sytuacja już się nie powtórzy, ponieważ główny winowajca klęski, czyli Miguel Moya został sprzedany do Realu Sociedad. W jego miejsce sprowadzono Antonio Adana, który znacząco zwiększa szansę „Atleti” na triumf również w krajowym pucharze.
Jak widać, mimo spektakularnych osiągnięć defensywnych, które są znakiem rozpoznawczym drużyny prowadzonej przez Diego Simeone, Atletico nie przegapia okazji do dokonywania wzmocnień. W taki sposób dochodzi się do perfekcji.
Ranni rywale
Pozostaje najważniejsza kwestia, czyli czy te wszystkie transfery oraz zatrzymanie czołowych gwiazd wystarczy, aby pokonać Real i Barcelonę? Pozytywna odpowiedź jest jak najbardziej realnym scenariuszem na zbliżający się sezon.
„Królewscy” w poprzednich latach aż cztery razy stanęli „Materacom” na drodze do zdobycia pierwszej Ligi Mistrzów w historii klubu. Aczkolwiek niedawny transfer Cristiano Ronaldo do Juventusu znacząco osłabia „Los Blancos”, którzy mimo, że minęła już prawie połowa okienka, nie dokonali żadnych wielkich wzmocnień.
Z CR7 w swoich szeregach, Real był w stanie zdestabilizować nawet najlepszą defensywę świata, ale w obecnej sytuacji naprzeciw Godina, Gimeneza i Oblaka stanęliby zawodnicy jak Asensio, Benzema czy Bale.
Tak skromny arsenał „Królewskich” może pomóc Atletico w ewentualnym triumfie zarówno w krajowych rozgrywkach, jak i również na arenie międzynarodowej, gdzie to właśnie rywale zza miedzy stanowili dla „Los Colchoneros” największą konkurencję.
W rozgrywkach ligowych głównym rywalem madrytczyków będzie za to FC Barcelona, która na ten moment może wydawać się drużyną nie do pokonania na przestrzeni całego sezonu. Pod wodzą Ernesto Valverde Katalończycy stali się niemal idealną maszyną do wygrywania, co potwierdza zaledwie jedna porażka w ubiegłej kampanii.
Nie ulega wątpliwości, że batalia o tytuł będzie niesłychanie trudna, ale jeśli ktoś ma podjąć to wyzwanie, to jest to właśnie „banda Simeone”. Ci zawodnicy już raz udowodnili, że są w stanie przeciwstawić się nawet wielkiej Barcelonie.
Również poprzedni sezon potwierdził, że Atletico jest w stanie nawiązać walkę z o wiele bardziej utytułowanym rywalem z Katalonii. Przez pewien moment obie drużyny dzieliło zaledwie 5 punktów, ale z powodu wąskiej ławki rezerwowych po odejściu Carrasco i Gaitana, „Materace” nie mogły rywalizować na dwóch frontach. Postawiono na Ligę Europy, ale już niedługo nie będzie trzeba wybierać.
Dokonane wzmocnienia oraz rozkwit formy zawodników jak Saul czy Vrsaljko mogą jeszcze bardziej zaostrzyć rywalizację o miano najlepszej drużyny w Hiszpanii oraz w całej Europie. Rywalizację, w której Atletico Madryt, dzięki znakomitym transferom oraz sumiennej pracy wybitnego szkoleniowca, wcale nie znajduje się na straconej pozycji.
Mateusz Jankowski