Filip Jagiełło i Sebastian Musiolik z pierwszymi golami na włoskich boiskach. Polacy bohaterami swoich drużyn
Filip Jagiełło pod koniec ostatniego okienka transferowego został wypożyczony przez Brescię z Genoi. Polak na początku sezonu zmagał się z kontuzją. Po powrocie do zdrowia szybko wywalczył sobie miejsce w składzie, a w sobotę przyczynił się do zwycięstwa swojej drużyny nad Consenzą. Z kolei gol Sebastiana Musiolika zapewnił Pordenone punkt w starciu z Chievo.
Końcówka poprzednich rozgrywek była naprawdę udana dla Filipa Jagiełły. Pomocnik przebił się do pierwszego składu Genoi i zaliczył dwie asysty w Serie A. Można było mieć nadzieję, że jego drugi sezon we Włoszech będzie jeszcze lepszy.
23-latek nabawił się niestety urazu, który wykluczył go z pierwszych spotkań. Później Genoa zdecydowała się na roczne wypożyczenie Polaka do Brescii - drużyny, która niedawno spadła do Serie B.
Tam Jagiełło najpierw doszedł do zdrowia, a później szybko wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce. Najpierw zagrał w Pucharze Włoch z Perugią, później wystąpił również w spotkaniu ligowym z Virtusem Entella.
Nie było więc zaskoczeniem, że pomocnik od początku zagrał w sobotnim starciu z Consenzą. W drugiej linii obok niego pojawił się także Jakub Łabojko.
Po bramce Daniele Desseny do przerwy Brescia prowadziła 1:0. W drugiej połowie wynik podwyższył Jagiełło, który w 61. minucie wykończył akcję zespołu. Tym samym mógł świętować pierwszego gola na włoskich boiskach.
Ostatecznie spotkanie zakończyło się rezultatem 2:1 - bramkę kontaktową zdobył Mohamed Bahlouli. Jagiełło opuścił boisko w 82. minucie, Łabojko rozegrał cały mecz.
Debiutanckiego gola w Serie B strzelił również Sebastian Musiolik. Piłkarz wypożyczony przez Pordenone z Rakowa Częstochowa został bohaterem swojej drużyny w samej końcówce.
Zarówno on, jak i Adam Chrzanowski mecz z Chievo Verona rozpoczynali na ławce rezerwowych. Pierwszy pojawił się na murawie w 65. minucie, drugi 20 minut później.
Gospodarze przegrywali wówczas 0:1. W końcówce bohaterem drużyny został jednak Musiolik. 24-latek w 92. minucie popisał się trafieniem na wagę jednego punktu.