FC Barcelona? Juventus? Kto ma najładniejszy hymn klubowy na świecie?
Co musi posiadać idealny hymn? Oczywiście słowa, które najdokładniej przekażą ideę klubu. Melodię, która będzie grać w głowach i sercach nie tylko w czasie meczów. Musi wreszcie mieć charakter, bo parafrazując słowa Billa Shankly'ego "piłka nożna to coś więcej niż tylko sprawa życia i śmierci".
Do tego każdy klubowy utwór powinien swą moc najbardziej ukazywać wówczas, gdy jest śpiewany chóralnie przez tysiące kibiców. Od tego aspektu nie da się uciec, ale dziś jest o tyle łatwiej, że na największych stadionach dba się także o akustykę. Sprawdziliśmy, który klub ma najciekawszy motyw przewodni i który wywołuje u nas zawsze dobre emocje. Oto nasze propozycje.
5) "Jak długo na Wawelu" - Wisła Kraków
Ten hymn, mimo że ma już ponad 100 lat, najgłośniej wybrzmiał chyba w obecnym sezonie. Wisła była już na skraju bankructwa i cofnięcia licencji, ale znów uratowała ją mobilizacja środowiska (albo "wiślackiej braci" z utworu), dla którego losy zespołu nie są obojętne.
Zresztą już w 1935 roku, gdy kluby piłkarskie w kraju nie radziły sobie organizacyjnie i finansowo (w tym właśnie Wisła, która raz to zamykała, raz znów otwierała swe sekcje), kibice śpiewali i wierzyli, że ekipa przetrzyma najgorsze czasy. Jak pisał Jan Otałęga: Ten trud, ta ciągła walka o byt hartuje i podtrzymuje Wisłę na duchu a brać Wiślacka śpiewa "Jak długo na Wawelu Zygmunta bije dzwon, jak długo nasza Wisła do Gdańska płynie wciąż..."
Rzecz jasna słowa utworu zostały przez lata przerobione na sportową modłę i dopasowane do lokalnych potrzeb. Stąd oprócz orła białego i polskiego rodu zwycięży przede wszystkim "Wisła, bo to krakowski klub". Tę dumę i unikatowość widać już w samej tradycji. Niejeden klub w Polsce mógłby pozazdrościć Wiślakom takiego utworu w czasach gdy na oficjalne hymny wybierane są znane i popularne piosenki (np. "Pomaluj mój świat" w Arce czy "Dni, których jeszcze nie znamy" w Kielcach).
4) "Himno Centenario Del Sevilla FC" - Sevilla
Podobno, gdy Aleix Vidal pierwszy raz usłyszał ten utwór, zaczął marzyć, by kiedyś zagrać w Sevilli (co mu się później udało). Trener Unai Emery za swojej kadencji zalecił natomiast, by hymn był odgrywany w autokarze w drodze na każdy mecz i każdy zawodnik (nawet obcokrajowiec) wiedział co przekazuje tekst. Zresztą zagraniczni piłkarze podobno wcześniej uczą się hymnu niż hiszpańskich słówek.
A gdy zajrzymy właśnie w słowa, odczytamy wielkie wartości, w tym miłość do miasta, które klubowi "pożyczyło swoje imię" i w którym na stadion z wysoka "zagląda Girlada", czyli... dzwonnica z sewilskiej katedry. Dumę widać też w innych zwrotkach, a zarówno śpiewający, jak i piłkarze przyznają otwarcie, że piosenka powoduje niezwykłą więź, jaka łączy całą "biało-czerwoną rodzinę".
To zdecydowanie najmłodsza ze wszystkich prezentowanych tu piosenek, ale to tylko dlatego, że została specjalnie stworzona na stulecie klubu w 2005 roku. Co ciekawe, swego czasu trafiła nawet na szczyt list przebojów w Hiszpanii, co świadczy tylko o jej ponadlokalnej mocy.
3) "Cant del Barça" - FC Barcelona
Jak bogata potrafi być historia klubu i miasta, widać na przykładzie hymnu "Blaugrany". Ten obecny powstał na 75-lecie klubu w 1974 roku i od tej pory jest traktowany jako oficjalna piosenka drużyny. Wcześniej były trzy inne wersje, w których mocny nacisk postawiony był na wartości reprezentowane przez mieszkańców Katalonii.
Aktualny hymn należy już bardziej traktować jako hołd wobec drużyny. Odgrywany tradycyjnie przed meczem przypomina o tym, że fani będą zaraz świadkami wielkiego widowiska, w którym głównymi aktorami będą "niezwyciężeni Czerwono-niebiescy".
Rywale, którzy w tym momencie jeszcze nie chcą przyjąć do wiadomości, z kim mają do czynienia, na pewno zrobią to, gdy w końcu usłyszą wykrzyczane z tysięcy gardeł "Barça, Barça, Baaarça!" A jeszcze gdy usłyszą to w takiej filharmonii jak Camp Nou...
2) "Storia Di Un Grande Amore" - Juventus FC
Mamy tu wszystko, czego potrzebuje dobry hymn. Już sam tytuł sugeruje jak wielkim uczuciem kibic Juve darzy całą organizację. Słowa nawiązujące do wspólnej walki ("ruszamy z Wami na podbój"), miłości do barw ("biel, która otacza czerń") i miasta ("byk, który stoi za Wami"; byk to symbol Turynu - red.).
Gdzieś na zupełnie innej warstwie mamy tu "lekką" melodię, która wpada w ucho i nie zamierza stamtąd wypaść. Wydaje się być bardzo popowa i taka... typowo "włoska", ale to tym bardziej podpowiada nam, że wszystko jest w absolutnym porządku. Zwłaszcza gdy śpiewają ją jednocześnie młodzi ultrasi i babcia-kibicka.
1) "You'll never walk alone" - Liverpool FC
Absolutny top i niepodważalny numer 1. Piosenka, która pojawiła się najpierw w musicalu "Carousel" w 1945, niecałe 20 lat później została wypuszczona jako singiel liverpoolskiej grupy Gerry and the Pacemakers. Od 1963 roku śpiewana na stadionie "The Reds" szybko stała się oficjalnym hymnem klubowym.
YNWA to jednak też nieoficjalnie hymn wszystkich kibiców. Uniwersalne przesłanie, które niesie, fenomenalnie odzwierciedla układ, gdzie kibice są "dwunastym zawodnikiem" i nie opuszczą drużyny w trudnych chwilach. Ba, utwór jest tak dobry, że "przywłaszczyło" go sobie kilka innych ekip (m.in. Celtic Glasgow czy FC Twente).
Podobno Nelson Mandela, gdy zapytał o ten utwór, śpiewany chóralnie na wiecu dla wolnej RPA, otrzymał odpowiedź, że to "piosenka piłkarska". Czy trzeba dodawać coś więcej?
Jerzy Matlak