Ekstraklasa wkrótce bez kibiców? Lech Poznań straci najwięcej. Liga Europy przy pustych trybunach [NASZ NEWS]

Ekstraklasa wkrótce bez kibiców? Lech Poznań straci najwięcej. Liga Europy przy pustych trybunach [NASZ NEWS]
Press Focus
W związku z gwałtownym wzrostem zachorowań na COVID-19 coraz więcej meczów PKO Ekstraklasy najprawdopodobniej odbędzie się bez udziału publiczności. Według naszej wiedzy, od czwartku w czerwonej strefie ma znaleźć się m.in. Warszawa, Poznań czy Gdańsk. Na to wskazują też statystyki.
Co to oznacza dla ligi? Mecz Legii Warszawa z Zagłębiem Lubin i Lechii Gdańsk z Pogonią Szczecin najprawdopodobniej odbędą się bez udziału publiczności. Podobnie jak spotkanie Stali Mielec z Wisłą Kraków.
Dalsza część tekstu pod wideo

Liga Europy w ciszy?

Lech gra najbliższy mecz w Białymstoku więc jeśli Poznań faktycznie trafi do czerwonej strefy, a na to wszystko wskazuje, bez kibiców zostanie rozegrany mecz w ramach 8. kolejki PKO Ekstraklasy - przeciwko Cracovii.
To samo niestety będzie tyczyło się spotkań w fazie grupowej Ligi Europy. UEFA zdecydowała się na wpuszczenie kibiców na trybuny w rozgrywkach międzynarodowych i pucharowych, ale według lokalnych wytycznych.
A to oznacza, że jeśli Ministerstwo Zdrowia zakwalifikuje miasto do czerwonej strefy, a na to się zanosi, spotkanie z Benfiką Lizbona (22 października) zostanie rozegrane przy pustych trybunach. Nie będzie tutaj żadnego wyjątku.
Zarówno dla kibiców jak i władz "Kolejorza" byłby to ogromny cios - uderzenie w wymiarze emocjonalnym oraz finansowym. Można spokojnie zakładać, że dla klubu brak fanów dopingujących swoich ulubieńców w trzech spotkaniach fazy grupowej to kilka milionów mniej w klubowej kasie.
Przy Bułgarskiej już wstrzymano sprzedaż biletów. Klub czeka na decyzje, ale liczy się z negatywnym komunikatem. Podobne nastawienie jest tez w Wielkopolskim Związku Piłki Nożnej.

Jak Ministerstwo Zdrowia klasyfikuje strefy?

Od 10 października cała Polska, w związku z pandemią koronawirusa, znajduje się w żółtej strefie. Skala zakażeń znacznie wzrosła w ostatnim tygodniu. Liczby w poszczególnych województwach pokazują, że według przyjętych kryteriów można spodziewać się kolejnych czerwonych stref ogłoszonych w czwartek.
Lista powstaje na podstawie analiz dynamiki wzrostów zakażeń w ostatnich 14 dniach oraz wskaźnika korygującego z ostatnich 3 dni. Jeśli nowych zakażeń w ostatnich 14 dniach było więcej niż 12 na 10 tysięcy mieszkańców, a w ostatnich trzech dniach więcej niż półtora przypadków na 10 tys. mieszkańców, wtedy powiat trafia do czerwonej strefy.
Liczba mieszkańców Poznania wynosi 534 946. By miasto znalazło się w czerwonej strefie, na jego terenie w ciągu ostatnich dwóch tygodni liczba nowych zachorowań z powodu koronawirusa musiałaby przekroczyć 642 przypadki. Natomiast w ciągu ostatnich trzech dni liczba nowych zakażeń musiałaby być wyższa niż 80 przypadków.
Poznań jest miejscem, w którym mieszka najwięcej zakażonych osób w Wielkopolsce. Z danych sanepidu wynika, że we wtorek w stolicy województwa Covid-19 ma 1046 osób. Są to aktywne przypadki. Tylko dziś w powiecie poznańskim i mieście Poznań potwierdzono łącznie 113 nowych przypadków. 76 z nich to mieszkańcy Poznania. W niedzielę w powiecie były z kolei 134 nowe przypadki, a w poniedziałek 135.
Gdańsk liczy 582 378 mieszkańców. Według tej samej metodologii liczba zakażeń z ostatnich trzech dni musiałaby wynosić 87. We wtorek było to 57 osób, w poniedziałek 92, a w niedzielę 50 osób. Daje to aż 199 przypadków w ostatnich trzech dniach. Znacznie wyżej niż przyjęte normy.
Co ze stolicą? Przez ostatnie dwa tygodnie w Warszawie zanotowano 2,6 tys. zakażeń. Wątpliwe, że nagle liczba zakażeń zatrzyma się. A do wejścia do czerwonej strefy w przypadku największego miasta w Polsce wystarcza pokonanie granicy 2,1 tys. zachorowań w ciągu 14 dni.

Zdają sobie sprawę z zagrożenia

Trzeba więc nastawić się na scenariusz, że za chwilę cały kraj znajdzie się w czerwonej strefie. Kto wie, czy nie nastąpi to w ciągu następnych kilku dni. Wtedy mecze bez publiczności będą obowiązywały wszędzie. Sytuacja jest tak dynamiczna, że to raczej nieuniknione. Oby tylko na tym się skończyło.
Kolejny lockdown mógłby dla wielu zespołów skończyć się katastrofą. Władze Ekstraklasy zdają sobie sprawę z zagrożenia i powagi sprawy. We wtorek dyskutowano na temat różnych wariantów. Tam gdzie jest to możliwe, publiczność na razie wejdzie na trybuny, choć pojawiły się pomysły ze strony akcjonariuszy, czy samemu nie zdecydować się na wprowadzenie ogólnego zakazu. Na tę chwilę liga chce jeszcze grać przy dopingu. Stosując się do rządowych wytycznych. Bo po co samemu dokładać sobie problemów i dobijać budżety,
Celem nadrzędnym jest oczywiście skuteczne działanie, aby nie zawiesić rozgrywek, choć przypadki koronawirusa są odnotowywane w kolejnych klubach - dziś w Lechu. Wiąże się to ze zobowiązaniami wobec partnerów tv, napiętym terminarzem czy kondycją finansową klubów.
Ale futbol i sport generalnie karmi też inne biznesy - media czy branżę bukmacherską, która mocno wspiera różne dyscypliny. Statystyki nie napawają optymizmem, ale miejmy nadzieję, że Ekstraklasa nadal będzie miała zielone światło na grę i nie stanie jak w marcu...

Przeczytaj również