Dziś Rosja, jutro Katar. Jak FIFA zabija tradycję i wartości w futbolu?

Dziś Rosja, jutro Katar. Jak FIFA zabija tradycję i wartości w futbolu?
fifa.com
W wigilię 1914 roku, w samym środku I wojny światowej, dwie zwaśnione strony wyszły z okopów, by stanąć naprzeciw siebie w meczu piłki nożnej. Już wtedy było jasne, że w idealnie kulistym kształcie futbolówki drzemie olbrzymia siła, potężniejsza od wojen, polityki, a nawet wieczystego dyktatora na kuli ziemskiej – pieniędzy.
Momentów supremacji futbolu nad sprawami przyziemnymi było znacznie więcej. Przykładowo wizyta Pelego i Santosu w Nigerii w 1969 wstrzymała na 48 godzin wojnę domową, a na prośbę Didiera Drogby w Wybrzeżu Kości Słoniowej po raz pierwszy od 5 lat zapanował „olimpijski”, a raczej mundialowy pokój. Futbol to spoiwo.
Dalsza część tekstu pod wideo
Tak jak w antycznej Grecji zakopywano topór wojenny na okres igrzysk, by wspólnie oddawać się sportowym uniesieniom, tak współcześnie jedna piłka i dwie bramki mogą mieć kluczowy wpływ na sytuację na świecie. Czas teraźniejszy czy może już przeszły?
Stańmy na chwilę, rozejrzyjmy się. Czy w tym sporze faktycznie nadal mamy jasny i klarowny wynik? Czy futbol, jego romantyczne idee i cała jego magia rzeczywiście nadal górują nad stertą pieniędzy rozdawaną pod stolikami? Szereg ostatnich wydarzeń w świecie futbolu sprawia, że na te pytania trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź.

Jak do tego doszło nie wiem

Skłamałbym, gdybym powiedział, że mistrzostwa świata w Rosji są w ostatnich czasach największym absurdem wniesionym przez politykę do świata sportu. Z pewnością jednak pierwszoplanowym. Czy Rosja zasłużyła na święto futbolu?
Nie można odmówić największemu terytorialnie państwu świata wielu spełnionych kryteriów pod kątem organizacji mundialu. To kraj o olbrzymim potencjale i nieopisanych możliwościach finansowych i ekonomicznych, pozwalających na realizację wymogów dotyczących przygotowania mundialowej infrastruktury.
Parafrazując popularne ostatnio w internecie powiedzenie – jak mam się cieszyć z mundialu, kiedy w Rosji łamana jest konstytucja? Odkładając jednak żarty na bok, właściwie z tygodnia na tydzień pojawiają się nowe brudy i wątpliwości co do słuszności wyboru gospodarza mundialu. Pierwsze rozterki pojawiły się już 3 lata temu w okolicznościach zestrzelenia malezyjskiego Boeinga 777-200ER.
Natychmiastową reakcją europejskiej sceny politycznej było podważenie organizacji mistrzostw świata przez Federację Rosyjską. Do przewrotu rzecz jasna nie doszło, ale niejednoznacznych „incydentów” z Rosją w roli głównej nie brakowało. Wydarzenia opisane w brytyjskiej prasie jako „skandal z Salisbury” jedynie dolały oliwy do potężnego już ognia.
Niewyjaśnione otrucie Sergieja Skripala i eksmisja 23 rosyjskich dyplomatów razem z całą siatką szpiegowską – napięcie piętrzyło się z dnia na dzień. Wracając jednak do meritum – efektem tych wydarzeń jest bojkot rosyjskiego mundialu przez przedstawicieli rządów kilku zakwalifikowanych państw, z Theresą May i księciem Williamem na czele i Andrzejem Dudą zaraz za nimi.

Za Matkę Rossiję!

Na tym jednak nie koniec. Podstawowym celem organizatora mundialu jest zapewnienie bezwarunkowego i niepodważalnego bezpieczeństwa przyjezdnym piłkarzom i kibicom. Trudno jednak wystosować takie gwarancje, kiedy miejscowi „koneserzy futbolu” jawnie ostrzegają Anglików przed wjazdem w swoje granice. Aczkolwiek slogan „przygotujcie się na śmierć” na pewno można interpretować dwojako, nie ma co popadać w paranoję.
„A więc chcecie wojny? Dostaniecie ją. Walka jest w naszej krwi, w czerwcu zamienimy słowa w czyny” - dumnie zaznaczył jeden z rosyjskich wojowników, dodatkowo doradzając Anglikom zwiększenie intensywności treningów na siłowni. Władze rosyjskie zapewniają, że wszczęte zostały wszelkie procedury bezpieczeństwa, by nie dopuścić do powtórki z francuskiego Euro, kiedy to Rosjanie stanęli oko w oko z kibicami „Synów Albionu”.
– Musimy zrozumieć, że 9 na 10 fanów piłki nożnej idzie na mecz, żeby walczyć, i to jest normalna sytuacja. Chłopaki bronili honoru kraju i nie pozwolili Brytyjczykom zbezcześcić naszej ojczyzny – skomentował sytuację Igor Lebiediew, czyli jeden z członków Związku Piłki Nożnej, który opinii publicznej obiecał „poskromienie białego niedźwiedzia”. Nasuwa się kolejne pytanie – jak zaufać człowiekowi, który proponował włączenie chuligaństwa w grono sportów drużynowych? Jak powierzyć jemu i jemu podobnym swoje bezpieczeństwo?
Mundiale od zawsze łączyły. Cztery i osiem lat temu ulice kolejno Brazylii i RPA były jedną wielką kolorową masą, a w eter niósł się zlepek wszelkich możliwych pieśni. Cały świat zjeżdżał się w jedno miejsce, by wspólnie żyć zgodnie z kierunkiem, w którym potoczy się futbolówka. Niech ktoś spróbuje wyobrazić sobie identyczną sytuację w Rosji. Wyzwanie, prawda?

Absurdów ciąg dalszy

I tu pojawia się najważniejsza kwestia, która wywołała olbrzymi zamęt na Wyspach. Nie chcę, by moja rodzina jechała do Rosji – powiedział niedawno Danny Rose. – Sankcja 22 tysięcy euro za rasizm to coś obrzydliwego. Nie mam żadnej wiary w tamtejszy system sprawiedliwości. Jeżeli zostanę obrażony na tle rasowym, będę musiał to przyjąć. Nie powinno tak być, ale tak jest – dodawał.
Kompletny brak wiary w system, choć w pełni uzasadniony, to tragedia wyższych lotów. Rosja słynie z nieumiejętności utrzymania problemu rasizmu na wodzy. Wielu piłkarzy wraca stamtąd szybciej, niż przyjechali, ewentualnie zostaje kosztem swojego zdrowia psychicznego. W jakim stopniu możemy mówić o normalności, kiedy uczestnicy mistrzostw świata są przerażeni perspektywą wyjazdu?
Na ulicach Rosji pojawi się ledwie odsetek liczby kibiców, względem poprzednich imprez. Ludzie się zwyczajnie boją. Przedstawicielom społeczeństwa LGBT otwarcie polecono, by nie prowokowali Rosjan swoją „odmiennością”. Przypomnę, że homofobiczne okrzyki ze strony Meksykanów zostały usankcjonowane przez FIFĘ. W tym przypadku jednak przymknięto oko. Są równi i równiejsi.
Na igrzyskach olimpijskich w Soczi w 2014 rosyjscy atleci występowali pod wpływem silnych środków dopingujących. Perspektywa sukcesu i wznoszonych laurów na własnej ziemi posunęła ich do sięgnięcia po substancje, o których sportowcy nie powinni nawet myśleć. Całą sytuację obnażył niemiecki dziennikarz ze stacji ARD. Nikogo więc specjalnie nie zaskoczyło, że w tym roku odrzucono wniosek o wizę nieszczęsnej persony non grata.
– Jakimś cudem przyznano Rosji organizację mundialu i po prostu musimy z tym żyć – skwitował Rose, w kilku prostych słowach nakreślając olbrzym absurdu, który nikt dotąd nie odważył się nazwać po imieniu.

Pieniądze szczęście dają

Już od momentu zakupu Paris Saint-Germain przez Nassera El Khelafiego Katarczycy skutecznie udowadniają, że pewne wartości w świecie futbolu dawno umarły, a rzeczy pozornie bezcenne można bez większych problemów zakupić. Zdaniem Seppa Blattera (odsuniętego od głównodowództwa w FIFA z powodu korupcji) „świat arabski zasługiwał na mundial”. Zasługiwał i dostał. Organizację mistrzostw świata w 2022 przyznano Katarowi.
Niemal od razu pojawiły się pytania – jakim cudem kraj bez stadionów wygrał przetarg? W szranki stanęło wówczas 5 narodów: Stany Zjednoczone, Korea Południowa, Australia, Japonia i właśnie Katar. W oficjalnych danych ci ostatni przeszli suchą stopą przez wszystkie rundy eliminacyjne, prezentując projekt o „najmniejszym zagrożeniu operacyjnym”.
Cała ta elekcja od samego początku niosła za sobą nie do końca przyjemny zapach. Wszczęto w jej sprawie śledztwo, które wykazało rzeczywiste dane głosowania. Jedynie Australia (ze względu na problemy z prawami telewizyjnymi i dużą zmianą czasową) zebrała mniej głosów niż Katar. Głosowanie poprzedziła szczegółowa analiza wszystkich zgłoszeń pod kątem wymaganych kryteriów, które oceniono w systemie gwiazdkowym od jednej do pięciu.
Według niemożliwych do potwierdzenia informacji, zarówno Katar, jak i Rosja wypadli w obliczu swojej konkurencji nadzwyczaj blado. Kilku mężczyzn siedzących „bliżej koryta”, w tym rzekomo sam Blatter, nie zgodzili się z wynikiem wątpliwej demokracji. To właśnie na tym podłożu pojawiły się uzasadnione zarzuty korupcji i łapówkarstwa.
Projekt realizacji mundialu przedstawiony przez Katar jest ogólnodostępny. Każde kryterium w rubryce „zagrożenia operacyjnego” zostało szczegółowo zaopiniowane przez przedstawicieli federacji. Oceniano na trzy sposoby: „wysokie zagrożenie”, „średnie zagrożenie” i „niskie zagrożenie”. O ile pozostałe 4 państwa w większości rubryk oceniono tym ostatnim, tak w przypadku ostatecznych zwycięzców „niskie zagrożenie” wystąpiło wyłącznie raz, przy rubryce organizacji wydarzeń opartych o rywalizację.
Katar 2022 to jest więc mały, niewinny hazard w wykonaniu FIFY. Puszczony totolotek, zagrany kupon. Ryzyk fizyk. 8 lat przed mundialem stadiony i całe miasta wokół nich były jedynie rysunkami, technologia chłodząca i wspomagająca porost trawy w skrajnych warunkach klimatycznych jedynie projektem, a futbol nie istniał w ogóle. Nadal nie istnieje.

Najpierw zbudujemy sobie kraj, potem ogarniemy ten wasz mundial

Katar jest najmniejszym krajem w historii, któremu przyznano organizację mundialu. Trzy razy mniejszy od drugiej w tej klasyfikacji Szwajcarii, która gościła dwukrotnie mniej drużyn. 12 obiektów przeznaczonych na ugoszczenie 32 drużyn będzie rozmieszczone w jedynie 7 miastach. Wszystko będzie ściśnięte i wtłoczone w wyjątkowo małą, pustynną powierzchnię. „Będzie”, bo większość z nich jeszcze nie istnieje.
Powstają od zera, na szczerych pustyniach, w nieludzkich warunkach. Miejscowe władze skrzętnie ukrywają dane statystyczne za pomocą wielomilionowej maszyny propagandowej. W 2016 liczby sięgały 1,7 miliona zmarłych podczas budowy nowego państwa. Zmarłych bynajmniej nie w imię futbolu. Mundial to tylko piękna ozdobna wstążka w tej tragedii.
Dla porównania, przy budowie Empire State Building na początku poprzedniego stulecia, przy znacznie mniejszych zasobach technologicznych, zmarło pięć osób. „Innowacyjny” system nadzorującej prace francuskiej firmy Vinci Construction nazywa się „kafala”. Human Rights Watch sprowadza tę operację do określenia „pracy przymusowej”.
Nie bójmy się użyć tego słowa. Przy stadionach w Katarze pracują niewolnicy. Nielegalnie sprowadzani imigranci, którym konfiskuje się paszporty, pozbawia należnej płacy i kwateruje w skrajnie nędznych warunkach. „Katar 2022” to morderczy obóz pracy, na który zezwoliła jedna z największych sportowych organizacji świata, w imię kulturowej różnorodności mundialów.
Różnorodności, która w tym przypadku objawia się powszechną i ogólnie przyjętą nietolerancją i homofobią na terenie całego kraju. Jesteś gejem? Kobietą? Gustujesz w alkoholach? A więc ten mundial bynajmniej nie jest dla ciebie. Do takiego obrazu sprowadzono futbol, który w założeniu był spoiwem. Teraz? Teraz jest wybredny i wskazuje palcami.

Okno transferowe czas zacząć!

W 2015 Katar organizował mistrzostwa świata w piłce ręcznej. Niczym Rosjanie uciekający się do dopingu, gospodarzom nie wypadało zjawić się na własnej imprezie w roli chłopców do bicia. Na zasadzie transferów klubowych złożono wówczas kadrę gwiazd piłki rzucanej i nakazano im stanąć na baczność podczas katarskiego hymnu narodowego.
Katarski futbol nie jest nawet zagadką, bowiem trudno tak określić coś, co ledwie istnieje. Szczęśliwie zasady przyjmowania barw narodowych w futbolu są bardziej restrykcyjne, niż w innych sportach. Sieć zostanie, bądź została już zarzucona na młodych piłkarzy, jeszcze niezwiązanych z żadną reprezentacją. Trzeba zacząć od zera.
W eliminacjach do rosyjskiego mundialu Katarczycy zajęli ostatnie miejsce w swojej grupie, bez żadnej nadziei nawet na chwilowy wznos. To jedyny od prawie 100 lat naród, który swój pierwszy mundial rozegra na własnej ziemi. To także jedyna szansa zupełnie anonimowej reprezentacji do gry na arenie międzynarodowej.
Posadę szkoleniowca zaproponowano już Zinedine'owi Zidane'owi. 50 milionów euro rocznie to cena, jaką Katar jest gotowy zapłacić za cud. Zamianę wody w wino. Francuz jeszcze nie wyraził swojej opinii, jednak nawet on potrzebuje odpowiednich materiałów do pracy.
Asem w rękawie gospodarzy mogło być mordercze gorąco, które czasami sięga nawet 50 stopni Celsjusza. Plany jednak zmieniono i wstępnie przeniesiono organizację mistrzostw na okres zimowy. Zburzono terminarze i ciągłość wszelkich rozgrywek, zniszczono tradycje. Bynajmniej nie sugeruję, że to rozwiązanie jest niesłuszne. Nie widzę innego. Sugeruję, że kraj o takich warunkach klimatycznych nie powinien być w ogóle brany pod uwagę.

W oczekiwaniu na piłkarskiego Lutra

Superpuchar Włoch zostanie rozegrany w Arabii Saudyjskiej. Wcześniej był grany w Katarze, Chinach i Stanach Zjednoczonych. Niewiele ma to już wspólnego z tradycją. W Niemczech, gdzie kibice są absolutnie kluczową częścią zarządzania klubem, a świętością jest slogan „gdzie tradycja i serca, tam jest komercja”, zakupiono klub i zbudowano go od zera za komercyjne pieniądze Red Bulla.
Tradycja staje się co raz bardziej pustym słowem, wręcz nic nieznaczącym. Można nazwać to procesem globalizacji, jednak trudno pozbyć się wszechobecnego poczucia niesmaku, który towarzyszy tym zdarzeniom. Nie popadając w skrajną nostalgię trzeba jednoznacznie stwierdzić, że futbol nie jest już tym samym, czym był kiedyś.
Mundiale w Rosji i Katarze to nadchodzący ciemny okres dziedzictwa piłki nożnej. To symbole zwycięstwa pieniądza i polityki nad wartościami, którym zawsze ulegały. Przestało się liczyć to, co dzieje się na boisku, a nadrzędnego znaczenia nabrały wydarzenia spoza niego. Futbol potrzebuje reformacji. Błaga o nią.
Rafał Hydzik
Redakcja meczyki.pl
Rafał Hydzik14 Jun 2018 · 10:11
Źródło: własne

Przeczytaj również