"Dziś mógłbym już strzelać do Rosjan". Mocne słowa reprezentanta Polski

"Dziś mógłbym już strzelać do Rosjan". Mocne słowa reprezentanta Polski
Piotr Matusewicz/Pressfocus
Taras Romanczuk udzielił mocnego wywiadu na łamach "Przeglądu Sportowego". Piłkarz pochodzący z Ukrainy zabrał głos na temat wojny za naszą wschodnią granicą.
Romanczuk urodził się w miejscowości Kovel, jednak od wielu lat mieszka w Polsce. W marcu 2018 roku pomocnik zaliczył nawet oficjalny debiut w seniorskiej kadrze biało-czerwonych.
Dalsza część tekstu pod wideo
Bliscy Romanczuka wciąż żyją jednak w rodzinnych stronach. Piłkarz opowiedział o koszmarze związanym z wybuchem wojny po ataku rosyjskich wojsk.
- Była chyba 6 rano, gdy zadzwonili rodzice, mieszkający w Kowlu. Wszyscy byliśmy przerażeni, podczas rozmowy z nimi w tle ciągle słyszałem syreny alarmowe. Doszliśmy do wniosku, że trzeba zabrać rodzinę do Polski, ale moja mama powiedziała: "Nie wyjadę. Nie zostawię ojca samego". Brat natomiast wymyślił, że zabierze swoich najbliższych za miasto, na wioskę. Mieszkali tak przez półtora miesiąca, praktycznie bez zasięgu. Uznali, że będą dzięki temu bezpieczni - zdradził Romanczuk w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".
- Najpierw najbardziej bałem się o bliskich w tych początkowych dniach wojny. A później – gdy w październiku obok miasta spadła rakieta. Celem był obiekt energetyczny, znajdujący się 800 metrów od domu mojej żony. Brat opowiadał, że jadł wtedy śniadanie, to była sobota. Znajdował się blisko okna i najpierw zobaczył ciemny dym. Otworzył okno i dopiero wtedy dotarł do niego huk. Taki, że był przekonany, że zaraz wylecą wszystkie szyby, choć on akurat mieszkał trzy i pół kilometra od miejsca, gdzie spadła rakieta - kontynuował zawodnik Jagiellonii Białystok.
- Innym razem brat jechał rowerem i nagle zobaczył jakieś 400-500 metrów nad sobą samolot. Tak się przeraził, że wyrzucił rower, a sam skoczył na pobliską trawę. To był oczywiście ukraiński samolot, ale wojna jest tak traumatycznym doświadczeniem, że ludzie czują niepewność i olbrzymi strach - dodał Romanczuk.
Rosjanie od lat prowadzili działania zbrojne na terenie Ukrainy. W 2014 roku Romanczuk powiedział w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego", że Władimir Putin jest tyranem, ale nie byłby w stanie strzelać do jego rodaków. Teraz piłkarz zmienił zdanie.
- Dziś mógłbym już strzelać do Rosjan. Gdyby zaatakowali moje miasto, szli moją ulicą, byłbym do tego zdolny. Zresztą, gdy wybuchła wojna, postanowiłem nauczyć się strzelać. Stwierdziłem: "Żyjemy w takich czasach, że nie wiadomo, co się wydarzy". Dogadaliśmy się z kibicami Jagiellonii i jeździliśmy za miasto. Na górce były nasypy z piasku, a my strzelaliśmy na dole: z karabinków M4, kałasznikowów, shotgunów i pistoletów - ujawnił Romanczuk.
Redakcja meczyki.pl
Adam Kłos14 Jan 2023 · 08:44
Źródło: Przegląd Sportowy

Przeczytaj również